Myśl: Róbmy swoje jak najlepiej, resztę zostawmy Panu Bogu
Tym razem Heniek mnie odwiedził. „Liczyłeś?” – zapytał. Wzruszyłem ramionami, bo liczę różne rzeczy – drobne z koszyczka, ludzi na Mszy, pęknięte dachówki. „Bo wiesz, mój sąsiad policzył – mówi, że w miarę dokładnie – pary żyjące u niego w konkubinacie. Na prawie 2 tysiące parafian 75 par cywilnych albo i zupełnie nieformalnych!”. Niemożliwe – odpowiedziałem. „Możliwe. Zacząłem przeliczać u siebie, proporcja niewiele lepsza. Tragedia. A u ciebie?”.
Otworzyłem spis parafian i tak z grubsza zacząłem liczyć. Pojawiły się wątpliwości – czy liczyć także byłych moich, co to wspólnie wynajęli albo kupili mieszkanie w mieście i razem w nim mieszkają „na kartę rowerową”? Formalnie nie są już parafianami, ale... Poza tym, jeśli jestem przekonany, że jakiś konkubinat jest tylko czasowy, bo jednak planują ślub – liczyć ich czy nie? Nawet posprzeczaliśmy się z Heniem o to wszystko. Ale i tak wyszło nieciekawie. I jeszcze coś. Jakby tak policzyć tych singli obu płci, co to sobie życie urządzili i doskonale wiadomo, że są w różnych ulotnych i niezobowiązujących związkach... Doszliśmy do wniosku, że Sodoma i Gomora. A poza tym jest jeszcze nieco tych „homo”. A rozwody?
Dlaczego więc się dziwię, że mniej ludzi do Komunii i w ogóle mniej na Mszy? Przecież dla tak wielu przyjście do kościoła jest albo wyrzutem sumienia, albo wszystko już olali (w tym momencie Heniek upomniał mnie za słownictwo). „Popatrz, a w kurii mają zmartwienie z patronami róż Żywego Różańca...”. Wiem, bo sam musiałem stosowny kwestionariusz wypełnić. Może to i ważne, ale życie Kościoła i w ogóle społeczeństwa pędzi ku jakiejś przepaści. Jak to zatrzymać? Na czym ma polegać nasze duszpasterstwo? Czy nie stało się ono zacnym zabytkiem z minionej epoki i rozmija się z rzeczywistością? A diecezjalne struktury i duszpasterskie nawyki pomagają czy raczej przeszkadzają? Nawet te nowe struktury, które tak naprawdę nowe nie są.
Doszliśmy w końcu do zgodnego wniosku: dobrze, że każdy z nas jest tylko wiejskim proboszczem. Róbmy swoje jak najlepiej, resztę zostawmy Panu Bogu. „W końcu nawet papież tak jakoś to powiedział”. To prawda, tak jakoś powiedział. Tylko jeśli wszyscy w swoich kątach wygodnie się poustawiają, to w końcu Pan Bóg wszystkimi potrząśnie – i Kościołem, i światem. Wtedy Heniek zapytał: „A jak pomóc biskupom, żeby zobaczyli, jak to naprawdę jest z tym naszym chrześcijaństwem?”. Heniek, pamiętasz słynny wykład ojca Blachnickiego o obiegu informacji w Kościele? Jasne, że pamiętasz. No właśnie, gdzieś w tym przepływie informacji jest jakaś luka. Tylko gdzie i jaka? Poszliśmy do kościoła, wiedząc, że sama modlitwa nie wystarczy – choć i tego czasem za mało.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Horak