Media. Pogrążony w kłopotach finansowych tygodnik „Przekrój” postanowił zrobić skok do przodu i – jako pierwsze medium w Polsce – będzie pobierał opłaty za dostęp do swoich treści w sieci.
– Skoro nie dziwi nas, że w kiosku musimy zapłacić za gazetę, to wkrótce przestanie nas dziwić, że musimy zrobić to również w przypadku jej elektronicznego wydania – twierdzi właściciel gazety Grzegorz Hajdarowicz. Może to i prawda – uważają specjaliści – ale pod pewnymi warunkami. Pierwszym jest to, że treści, za które trzeba zapłacić, muszą być unikatowe, to znaczy odbiorca nie znajdzie ich nigdzie indziej. To logiczne. Po co płacić za dostęp do tekstów w „Przekroju”, skoro podobne znajdzie się w wielu innych miejscach w sieci za darmo. Jest i drugi warunek. Przeglądanie cyfrowej wersji gazety musi być wygodne.
I tu pojawia się problem. „Przekrój” nie oferuje unikatowych treści. Co najwyżej ma charakterystyczny styl, ale to dotyczy bardziej szaty graficznej niż tekstu. Poza tym strona internetowa gazety nie należy do najbardziej przejrzystych. Właściciele „Przekroju” chcą do przyszłego roku pozyskać minimum 150 tys. czytelników w sieci. – To całkowicie nierealne – twierdzą specjaliści. I w kontekście wprowadzenia opłat mówią krótko – to falstart.
Niezależnie od tego, jak zakończy się sieciowy eksperyment „Przekroju”, branża przygląda się rozwojowi wypadków z wielką uwagą. Od kilku lat mówi się, że na dłuższą metę gazety nie są w stanie utrzymać darmowego dostępu do swoich treści w sieci. Dotychczas brakowało jednak tego odważnego, który upomniałby się o swoje. Teraz odważny się znalazł. Dzisiaj tygodniowy dostęp do strony internetowej „Przekroju” kosztuje 3,69 zł (kwartalny – 30,75 zł, roczny – 99 zł). Tymczasem wersja papierowa gazety staniała z 5 zł do 3,99 zł (przy równoczesnej redukcji ilości stron).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek