Co się dzieje z Ziemią? Jeszcze nigdy nie było aż tylu katastrof naturalnych! – powtarza dziś trwożnie wielu ludzi. – Wcale nie jest ich dziś więcej niż dawniej – prostuje geolog Włodzimierz Mizerski, współautor książki „Katastrofy przyrodnicze”.
Kto dziś pamięta, że w 1976 r. wielkie trzęsienie ziemi zabiło blisko 700 tysięcy Chińczyków? Ostatnie trzęsienie ziemi i tsunami w Japonii, choć straszne i tragiczne, pochłonęło 25 razy mniej ofiar (28 tysięcy zabitych i zaginionych). Chińskie trzęsienie sprzed 35 lat miało tak potworne skutki, bo ogromne przestrzenie tego kraju są pokryte lessem. Zamiast w murowanych czy drewnianych domach ludzie często mieszkali tam w pieczarach wydrążonych w lessowych skałach, na przykład na zboczach wzgórz. Gdy potężnie zatrzęsła się ziemia, less zafalował jak woda i wszystkie pieczary... zniknęły. Ludzie, którzy w nich mieszkali, zostali pogrzebani żywcem. Trzęsienie w Japonii przed miesiącem było naprawdę potężne: miało 9 stopni w skali Richtera. Jednak w samym tylko XX wieku ziemia trzęsła się jeszcze z większą siłą prawdopodobnie sześć razy. W 1960 r. w Chile trzęsienie ziemi osiągnęło aż 9,5 stopnia, a wywołane nim fale tsunami przebyły cały Ocean Spokojny. Zabijały i niszczyły dobytek ludzi nie tylko na wybrzeżu Ameryki Południowej, ale nawet na Hawajach, w Japonii i na Filipinach.
Największe trzęsienia ziemi zdarzały się jednak dotąd, na szczęście, na terenach prawie bezludnych. Nieraz trudno dokładnie ocenić ich siłę, bo doszło do nich setki kilometrów od stacji sejsmograficznych, jak w 1950 r. w Himalajach. Według geologów energia himalajskiego trzęsienia, wręcz katastrofy sejsmicznej, odpowiadała wybuchowi 100 tysięcy bomb atomowych zrzuconych na Japonię w czasie II wojny światowej. Główny inżynier indyjskiego stanu Asam szacował, że trzęsienie przemieściło skały o masie około 2 mld ton. Ukształtowanie terenu w pobliżu epicentrum zmieniło się kolosalnie.
Gigantyczne trzęsienia dotknęły też bezludnych terenów w Kazachstanie w 1911 i w Mongolii w 1957 roku. Siłę tego ostatniego geolodzy oceniają w przybliżeniu na trudną do wyobrażenia sobie wartość 11–12 stopni w skali Richtera. W skali Richtera każdy kolejny stopień wskazuje na 10 razy większą amplitudę drgań i około 30 razy większą wydzielaną energię.
Tsunami w Lizbonie
A jednak wielu ludzi jest przekonanych, że tylu kataklizmów co dzisiaj jeszcze nigdy nie było. Według dr. hab. Włodzimierza Mizerskiego z Państwowego Instytutu Geologicznego, współautora książki „Katastrofy przyrodnicze”, ten mit został już w społeczeństwie powszechnie przyjęty. Skąd się wziął? – Wiele z ostatnich katastrof naturalnych zdarzyło się na terenach gęsto zaludnionych i dlatego są one dokładnie relacjonowane – uważa Włodzimierz Mizerski. – Nie we wszystkich miejscach na świecie katastrofalne zjawiska były przez ostatnie sto lat skrzętnie odnotowywane – dodaje prof. Jerzy Cyberski, hydrolog, rektor KTSW w Wejherowie, który zajmuje się zagadnieniem katastrof naturalnych. – Także dopiero od niedawna informacje o każdej dużej katastrofie w ciągu kilku, najwyżej kilkunastu minut trafiają do mediów. A tam są wielokrotnie powtarzane, potęgując wywierane wrażenie – ocenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.