Swąd szatana wdarł się do świątyni Boga.
Paryski Maj ’68 jest skrótem pojęciowym. Straszliwa w skutkach antychrześcijańska i antykulturowa rewolucja tamtego paryskiego lata sięgała bowiem daleko poza rok 1968 i daleko poza Francję. Ale co się wtedy właściwie stało i dlaczego jest to ważne dla nas dzisiaj? Paweł VI w grudniu ’68: „Dla Kościoła nadeszła godzina niepokoju, samokrytyki, (…) samozniszczenia. Jest to jak wewnętrzny wstrząs, bolesny i złożony, którego nikt by się nie spodziewał po zakończeniu soboru”. W czerwcu ’72 papież mówił: „Sądziliśmy, że po soborze nastanie słoneczny dzień w historii Kościoła. Ale zamiast tego nastał dzień pochmurny i burze, ciemność. Jak do tego doszło? (…) Mamy do czynienia z siłą, przeciwną siłą. Nazwijmy ją po imieniu: z diabłem. Wygląda to tak, jakby z jakiejś tajemniczej szczeliny swąd szatana wdarł się do świątyni Boga”. Na marginesie: w tym samym czerwcu postanowiłem zostać księdzem i jesienią ’72 wstąpiłem do seminarium duchownego. Yves Chiron, francuski dziennikarz i historyk, napisał na 50-lecie paryskiego maja książkę pt. „L’Église dans la tourmente de 1968”, opartą na kwerendzie w mediach tamtych lat. Wydawnictwo AA wydało ją w 2021 r. ze wstępem ks. R. Skrzypczaka, w tłumaczeniu M. Żurowskiej, pt. „Rewolucja ’68. Swąd szatana w Kościele”. Polecam. Książka wstrząsająca, zrywająca z tabuizowaniem tamtych wydarzeń. Lektura jest doświadczeniem mocnym, pożytecznym poznawczo, pouczającym życiowo. Nie sposób zresztą zrozumieć najnowszych perturbacji kultury Zachodu i duchowego stanu jej obywatela bez wiedzy na temat tego, co zaszło w duchowej i moralnej świadomości jego rodziców bądź dziadków przed pół wiekiem z okładem. Antycywilizacyjna rewolucja zdziczenia, w maoistowskim typie, wtargnęła nie tylko na uniwersyteckie campusy, ale i do Kościoła szeroką falą. I potężnie go poturbowała. „Precz z sutannami i tysiącletnią pleśnią”, „Chrześcijaństwo – wróg nr 1”, „Jak można niezależnie myśleć w cieniu kaplicy?”, „Precz z ropuchą z Nazaretu” itp. – to wybrane graffiti z murów europejskich stolic ‘68. Ojciec Cardonnel OP uczył: „Chrześcijanin konserwatysta jest sprzecznością już w samym pojęciu, jest karykaturą, bluźnierstwem”. Kardynał Marty, arcybiskup Paryża, uspokajał rewolucjonistów hasłem: „Bóg nie jest konserwatystą”. Francuscy jezuici, dominikanie, redemptoryści, franciszkanie itd. masowo angażowali się w rewolucję, równie masowo porzucając habity i stan kapłański. Jezuita, późniejszy kardynał, Henri de Lubac pisał gorzko do przyjaciela w sierpniu ’68: „…gdybym mógł przewidzieć coś takiego, nigdy bym nie wstąpił do tego towarzystwa albo dawno bym z niego wystąpił w wieku, w którym można sobie jeszcze znaleźć inny rodzaj życia”. Wielu manifestujących w Paryżu domagało się zastąpienia Mszy Świętej debatą. Powstał Komitet Akcji na rzecz Rewolucji w Kościele. Manifestanci przerywali nabożeństwa, wręczając ulotki: „Wy jesteście naftaliną ziemi”. Che Guevarra i Mao Tse-tung, Kuba, sierp i młot byli/były kierunkami orientacji i obiektami kultu. Na dzwonnicy klasztoru słynnej dominikańskiej szkoły teologicznej Le Saulchoir dwa tygodnie wisiała czerwona flaga. Wszystko to działo się w roku 1968: encyklika Humanae vitae i uroczyste wyznanie wiary, znane jako Credo Pawła VI. 200 lyońskich księży uznało, że oba te dokumenty świadczą o godnym pożałowania „zesztywnieniu doktrynalnym magisterium”. Encyklika została uznana za antynowoczesną i nie do przyjęcia przez wielu teologów, licznych biskupów i niektóre krajowe episkopaty. W 1968 roku ukazuje się też Katechizm Holenderski, zawierający poważne błędy doktrynalne. W kolumbijskim Medellin odbywa się druga konferencja Rady Biskupów Ameryki Łacińskiej (CELAM), prezentująca teologię wyzwolenia już w pełnym rozkwicie, silnie w tym czasie marksizującą. W grudniu ukazuje się „Deklaracja na rzecz wolności teologów”, antyrzymski manifest podpisany przez 38 holenderskich i niemieckich teologów. I tak dalej. Ale, uwaga. Minęło 55 lat od paryskiego maja. Na ŚDM do Lizbony zapisało się ponad 30 tys. Francuzów. 75 proc. z nich chodzi w niedzielę na Mszę, 24 proc. kilka razy w tygodniu. Prawie 40 proc. ceni tzw. Mszę trydencką, a za skandale seksualne nie obarcza instytucji Kościoła, lecz perwersyjne jednostki sprzeniewierzające się powołaniu. Zdecydowana większość z nich od Kościoła nie oczekuje wielkich zmian. Prawie 70 proc. uważa, że nie należy dopuszczać kobiet do kapłaństwa czy diakonatu. Że to tylko kropla w morzu sekularyzacji? Nie szkodzi. Takie krople wydrążą szatańską skałę.•
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Jerzy Szymik