Katolicy w Polsce są tak agresywni, że u nich nawet dzwony biją.
Bart Staszewski, aktywista LGBT i specjalista od siania dezinformacji na temat Polski (m.in. o rzekomo istniejących u nas „strefach wolnych od LGBT”), tym razem dobrał się do procesji Bożego Ciała. „Cała ulica jest zablokowana, bo katolicy muszą pokazać, że tu są, nie mieszkacie tu sami! Takie działania tylko ludzi wkurzają. Pytam, po co to pokazywać?!” – oburzył się na Twitterze. W kolejnym wpisie zasugerował, że jest to obraza uczuć ateistów, która powinna być karana. „Parada przebierańców zablokowała całą ulicę i jeszcze z głośników okrzyki, jakby kogoś mordowali. Dzieci pobudzone od rana. Czy to jeszcze Polska?!” – napisał.
Ciekawe – widzi człowiek procesję eucharystyczną i pyta, czy to Polska. Tak, panie Staszewski, to jeszcze Polska, państwo bez stosów, od wieków tolerancyjne dla przedstawicieli innych narodowości, wyznań i religii. To wciąż ten sam kraj, którego potężny władca zdobył się na stwierdzenie: „Nie jestem królem waszych sumień”. To Polska, w której nie szykanuje się ludzi za to, że w coś wierzą i dają temu wyraz. W tym kraju szanuje się przekonania religijne i pozwala się ludziom je praktykować.
Ale cóż, pan Staszewski najwyraźniej nie chce takiej Polski. Dał już temu wyraz swego czasu, gdy wziął udział w pikiecie zakłócającej Mszę i uroczystości związane z upamiętnieniem Narodowego Święta Żołnierzy Wyklętych. Heca z Bożym Ciałem pasuje do tamtej hecy, pasuje do niej nazywanie paradą przebierańców tego, co najświętsze dla ogromnej rzeszy Polaków.
Kiedy szydercy rzeczywiście przebierają się, bluźnierczo parodiując procesję Bożego Ciała, z podobizną genitaliów na kiju zamiast monstrancji, pan Staszewski nie pyta, czy to jeszcze Polska. Nie martwi się o dzieci „obudzone” płynącym z głośników skandowaniem „wyp...ać”.
Oczywiście Bart Staszewski jak zawsze prowokuje, bo taka jest metodologia środowiska, które reprezentuje. Tam się planowo podkręca emocje, obraża i robi z siebie ofiarę. Żeby to działało i wyglądało wiarygodnie, przeciętny „Polak katolik” musi występować w roli religianckiego agresora, rasisty, ksenofoba i faszysty. Jak widać, mogą się do tego nadać nawet uczestnicy procesji Bożego Ciała. W tym celu podsuwa się społeczeństwu sugestię, że to ono jest poszkodowane. Bo głośno, bo ruch zatamowany, dzieci płaczą, psy się boją i ogólnie zgroza. Co tam, że takie procesje przechodzą przez miejscowości całego kraju od setek lat i nikt nawet nie pomyślał, że można by z tego zrobić jakikolwiek zarzut. Właśnie o to chodzi, żeby ludzie zaczęli tak myśleć. Żeby w praktykach religijnych dostrzegli swoją krzywdę, naruszenie swoich praw i ograniczenie wolności.
Ta retoryka będzie się nasilała z roku na rok, bo jak tu budować nihilistyczny raj, gdy wciąż ulicami całej Polski za Panem Jezusem idą – dosłownie – miliony ludzi. Czy zadziała? Nie, jeśli będziemy szli za Jezusem nie tylko w Boże Ciało.•
KRÓTKO:
Kolejka
Europejski Trybunał Praw Człowieka oddalił skargi ośmiu Polek o brak możliwości dokonania w naszym kraju aborcji. Kobiety twierdziły, że polski TK naruszył prawa człowieka, orzekając niekonstytucyjność aborcji eugenicznej. ETPC uznał, że „skarżące nie przedstawiły żadnych przekonujących dowodów medycznych potwierdzających, że były narażone na bezpośrednie ryzyko, że zmiany legislacyjne z 2020 r. ich bezpośrednio dotkną”. Okazuje się, że w kolejce do ETPC czeka tysiąc podobnych spraw. Cóż, skoro prawem człowieka jest możliwość zabicia człowieka, to w tej kolejce może się ustawić właściwie każdy.•
Zakrzyczeć
Ponoć lekarze z Nowego Targu „nie pomogli umierającej pacjentce, bo są fundamentalistami religijnymi” lub „czuli się zastraszeni”. Tak twierdzi dziennikarka GW Aleksandra Sobczak, komentując śmierć Doroty z Bochni, która w piątym miesiącu ciąży zmarła z powodu wstrząsu septycznego. Autorka szydzi, że kobiety w Polsce „nie są leczone, bo w brzuchu mają święty płód, który musi najpierw obumrzeć. Tak to sobie wymyślili hierarchowie katoliccy, a od nich przejęli wierni wyznawcy u władzy”. W rzeczywistości wyrok TK nie odnosi się do sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia matki. Ale cóż, lobby aborcyjne o tym „zapomina”, bo po trzech latach prawie pełnej ochrony życia w Polsce jakoś nie ma wieszczonych masowych zgonów kobiet. I trzeba to zakrzyczeć. •
Franciszek Kucharczak