Warszawa. Sejm przyjął 25 marca rządowy pakiet ustaw zdrowotnych. Z flagowego elementu programu Platformy Obywatelskiej, którą miała być szumnie zapowiadana reforma służby zdrowia, udało się uchwalić cztery ustawy.
Niewątpliwie zmienią one niektóre elementy systemu, ale z całościową reformą nie ma to nic wspólnego. Do tego nowe regulacje budzą poważne kontrowersje. Najważniejsze zmiany to wprowadzenie urzędowych cen i marż leków refundowanych, co według ekspertów może spowodować wzrost cen. Negocjować je będzie z producentami specjalna komisja przy Ministerstwie Zdrowia, producenci już grożą, że jeśli zostaną im narzucone zbyt niskie ceny, to wycofają lekarstwa z listy leków refundowanych i będą sprzedawać za pełną stawkę.
Ustawa o prawach pacjenta wprowadza szybką ścieżkę odszkodowań za błędy lekarskie: jeśli specjalna komisja w urzędzie wojewódzkim ustali, że pacjent doznał szkody, firma ubezpieczająca szpital będzie musiała wypłacić mu odszkodowanie. Dyrektorzy szpitali obawiają się, że takie rozwiązanie podniesie ceny polis. Zastrzeżenia Głównego Inspektora Danych Osobowych budzi ustawa o e-kontach, zawierająca historię choroby pacjenta.
Dzięki ustawie o działalności leczniczej szpitale będą mogły być przekształcane w spółki prawa handlowego, co nie gwarantuje publicznego charakteru szpitali, bowiem będą mogły być one prywatyzowane. Z kolei według ustawy o zawodzie lekarza, roczny staż będzie się odbywał na ostatnim roku, co ma skrócić okres kształcenia, ale może obniżyć jego jakość.
Pakiet zmian budzi kontrowersje, bo nie wiadomo, czy poprawi sytuację pacjentów, czy, jak przestrzegają ich krytycy, pogorszy i wprowadzi jeszcze większe zamieszanie. Trudno nie odnieść wrażenia, że nowe rozwiązania to swego rodzaju alibi w przypadku zarzutów wobec PO, że partia ta nie wywiązała się z obietnicy reformy służby zdrowia, bo wprowadzone zmiany mają charakter punktowy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogumił Łoziński