Czy można wykorzystywać wizerunek Maryi w naszych sporach po to, by poniżyć przeciwników, mówi ks. dr hab. Tomasz Szałanda.
Marcin Jakimowicz: O Gietrzwałdzie zrobiło się ostatnio głośno. Niestety, nie z powodu objawień, ale protestów przeciw budowie dyskontu. „To zagrożenie dla sanktuarium” – alarmowali krzykacze. Zareagował sam rektor: „Planowana jest kolejna manifestacja, która ma odbywać się między innymi na terenie sanktuarium, na co kategorycznie nie wyrażam zgody”. Dlaczego Maryja stała się kartą przetargową w naszych sporach? Podobnie było w Kodniu…
Ks. Tomasz Szałanda: Zazwyczaj tego rodzaju historie mają drugie dno. Nie chodzi o jakąś inwestycję, lecz, moim zdaniem, o 40 ha położonej w dobrym miejscu ziemi. W celu jej zdobycia uruchamia się ludzi „pożytecznych”, podrzuca się argumenty, które chłoną niczym gąbka wodę. Problem polega na tym, że ludzie nie filtrują tych argumentów. Które są zawsze najsilniejsze? Te „bogoojczyźniane”. W przypadku Gietrzwałdu to się doskonale sprawdza.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.