Choć Sobór Watykański II nie ogłosił żadnej nowej herezji, to przecież nie odwołał starych.
Czy w Kościele można jeszcze mówić o herezji? Zacząłem zadawać sobie to pytanie po przeczytaniu kilku reakcji na mój felieton, w którym użyłem słowa „herezja” w odniesieniu do nauki protestantów. Zwrócono mi uwagę, że dzisiaj już nikt o herezjach nie mówi, a tym bardziej nie wolno używać tego słowa wobec wspólnot protestanckich, z którymi prowadzimy dialog ekumeniczny, a w ogóle to ostatni sobór nie ogłosił żadnej nowej herezji, dlatego używanie tego słowa jest nieuprawnione. Myślę jednak, że jeśli wsłuchamy się w głos Kościoła, znajdziemy sporo przykładów, kiedy ustami hierarchów mówi on o herezjach. Odnoszę nawet wrażenie, że podczas pontyfikatu papieża Franciszka słowo to jest używane częściej niż za czasów Jana Pawła II czy Benedykta XVI.
Ojciec Święty wprost przestrzega przed herezjami. W adhortacji Gaudete et exsultate pisze: „(…) pragnę zwrócić uwagę na dwa zafałszowania świętości, które mogłyby nas sprowadzić na manowce: gnostycyzm i pelagianizm. Są to dwie herezje, które – powstały w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, ale wciąż są alarmująco aktualne” (35). Franciszek wskazuje na wady w myśleniu, które – choć pierwotnie pojawiły się w zupełnie innym kontekście społecznym – „przedstawiają trwałe niebezpieczeństwo błędnej interpretacji wiary biblijnej”. Z kolei niedawno ks. Henryk Pietras SJ, znakomity znawca nauczania ojców Kościoła, napisał książkę zatytułowaną „Herezje”, która wyrasta z przekonania, że „po każdej herezji coś zostało, gdyż każda odpowiada pewnym sposobom rozumowania, które ciągle są obecne”.
Można więc śmiało powiedzieć, że choć Sobór Watykański II nie ogłosił żadnej nowej herezji, to przecież nie odwołał starych. Więcej nawet, papież Franciszek od czasu do czasu wskazuje na nowe, wcześniej niespotykane herezje. Na przykład w Panamie mówił do duchowieństwa, iż „herezją jest myślenie, że Kościół nie ma nic do powiedzenia światu”. Słowo „herezja” jest tutaj użyte w sposób przesadny, dla wzmocnienia retoryki, co pokazuje, że Ojciec Święty się go nie boi. Tym bardziej warto używać tego słowa w odniesieniu do błędów wypaczających naukę Chrystusa.•
o. Wojciech Surówka