Projekt fundowania uczniom szkół podstawowych laptopy powinien prowadzić do głębokiej cywilizacyjnej zmiany, laptopy w szkole nie powinny być traktowane jak jeszcze jeden gadżet - mówił szef doradców premiera Michał Boni podczas debaty "Laptop dla pierwszaka?"
Z pomysłem zakupu dla uczniów laptopów wystąpiło Ministerstwo Infrastruktury. Środki mają pochodzić z części pieniędzy za koncesje na UMTS. Ministerstwo przygotowało projekt ustawy o konwersji środków od operatorów, którzy zdobyli koncesje na takie usługi właśnie na zakup laptopów. Projekt ten jest obecnie w konsultacjach.
Jak zaznaczyła podczas debaty wiceminister infrastruktury Magdalena Gaj, która odpowiada za ten projekt, ustawa będzie tylko zabezpieczać środki na zakup laptopów, szczegółowy program trzeba będzie dopiero opracować - na razie jest tylko wstępna koncepcja. Ostateczną wersję programu - jak zaznaczyła Gaj - zajmą się specjaliści z zespołu Polska Cyfrowa. To oni zdecydują m.in. o tym do uczniów w jakim wieku trafią laptopy oraz czy staną się one własnością uczniów, czy szkoły.
Odnosząc się do pomysłu resortu infrastruktury minister edukacji Katarzyna Hall powiedziała, że bardzo się cieszy, że znalazły się dodatkowe środki dla edukacji. Pytana do jakiej grupy uczniów powinny trafić laptopy z programu powiedziała, że najlepiej do wszystkich: od przedszkolaków do maturzystów. "Oczywiście zdaję sobie sprawę z ograniczeń finansowych" - zaznaczyła.
Pozytywnie o pomyśle resortu infrastruktury wypowiadał się też Michał Boni. Zaznaczył jednak, ze program nie powinien ograniczyć się tylko do przekazania laptopów uczniom, bo wtedy stały by się one tylko gadżetami. Jak mówił program ma szansę rozpocząć prawdziwą zmianę cywilizacyjną, prawdziwą cyfryzację społeczeństwa.
Boni opowiedział się za stworzeniem - jak określił - klas laptopowych. Uczniowie tych klas nie tylko mieliby do dyspozycji laptopy, dostęp w szkole do internetu na lekcjach, a za jego pośrednictwem do wiedzy, uczyli by ich przygotowani do tego nauczyciele. "Trzeba przejść drogę od nauczycieli informatyki do nauczycieli cyfrowych, nauczycieli poszczególnych przedmiotów, przygody, geografii, fizyki, którzy będą potrafili w sposób twórczy prowadzić lekcje z wykorzystaniem nowoczesnych technologii" - mówił.
Boni opowiedział się też za tym, by laptopy były własnością szkół, a nie własnością uczniów. Jego zdaniem, kwestią dyskusji jest też to, do uczniów której klasy powinny one trafić. "Według mnie gimnazjum to za późno, I klasa szkoły podstawowej to za wcześnie; może więc IV klasa" - mówił.
O tym, kto powinien być formalnym właścicielem laptopów mówiła też Hall. Jej zdaniem, to bardzo ważna kwestia ze względu na serwisowanie sprzętu. "Zakup sprzętu to nie jedyny ważny koszt dla właściwego funkcjonowania programu" - zaznaczyła.
Minister edukacji opowiedziała się za tym, by laptopy na których miałyby pracować później dzieci trafiły najpierw do nauczycieli, którzy mają je uczyć, tak by dobrze je wcześniej poznali. "By byli dobrymi, mądrymi przewodnikami muszą być kilka kroków przed swoimi uczniami" - mówiła.
Zgodnie z wstępnym projektem programu przypomnianym w środę przez Gaj program laptopowy miałby ruszyć w roku szkolnym 2012/2013. Docelowo objął by 1,5 miliona uczniów - pięć kolejnych roczników uczniów klas pierwszych (z wyjątkiem uczniów szkół specjalnych). Właściwe rozpoczęcie programu poprzedziłby pilotaż, w roku szkolonym 2011/2012 - uczestniczyła by w nim w każdym województwie jedna szkoła.
Mówiąc o koszcie programu przyznała, ze początkowo planowany koszt laptopa - 100 euro, w wyniku prowadzonych konsultacji wydaje się nie do utrzymania. Obecnie mówi się o kwocie 200-230 euro.
Środową debatę "Laptop dla pierwszaka?" zorganizowała "Gazeta Wyborcza" w ramach akcji "Szkoła z klasą 2.0". (PAP)
dsr/ ls/