"Lepiej jest iść do domu żałoby, niż iść do domu wesela" (Koh 2,7) – mówi starotestamentowy mędrzec, Kohelet. Mamy piękną, choć chłodną wiosnę, ale na zimnych ogrodników zapowiadają w tym roku ocieplenie. Przyroda obudziła się już do życia.
Tymczasem śmierć nieubłaganie zbiera swoje żniwo. Najczęściej zabiera starszych, ale zdarza się niekiedy, że i młodszego człowieka prowadzi na sąd Boży. Z klasztoru tynieckiego odeszli do Pana już wszyscy, którzy w nim byli w roku mojego wstąpienia, 1958. Pozostał jedynie ojciec Ludwik Maria, przebywający aktualnie w naszym klasztorze w Biskupowie. Śmierć zawsze jest dramatem i zrozumiałe są łzy pozostałych po zmarłej osobie członków rodziny. Pan Jezus też płakał po zmarłym Łazarzu, choć wiedział, że za parę minut go wskrzesi. Jednak smutek i żal dla człowieka wierzącego nigdy nie jest połączony z rozpaczą. Prefacja we Mszy żałobnej mówi: „Dla Twoich wiernych, o Panie, życie się zmienia, ale się nie kończy. Gdy bowiem rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajda przygotowane w niebie wieczne mieszkanie.” Wierzymy w życie wieczne i liczymy się z tym, że nie każdy zmarły jest gotów natychmiast wejść do wiecznego szczęścia. Dlatego tak często dajemy na Msze święte za ich dusze, nieraz nawet wiele lat po śmierci. Zdarza się nam rozmawiać o śmierci z ludźmi niewierzącymi albo uważającymi się za niewierzących. Zwykle niechętnie poruszają temat śmierci. Często mówią, że nie myślą o tym, a czasem: „Jeśli tam nic nie ma, to przynajmniej staram się tu żyć porządnie”. Warto im delikatnie przypomnieć, że wierzą czy nie, Pan Bóg ich kocha i czeka na nich. No i modlić się za nich.
W każdym bądź razie wyrazem naszej pamięci o zmarłym i współczucia z rodziną jest brać udział we Mszy św. z Komunią za zmarłego i w uroczystości pogrzebowej z kwiatami, wieńcem lub złożeniem ofiary na cel charytatywny, jeśli rodzina o to prosi. A jeżeli z rodziną łączą nas bliższe stosunki, to dobrze jest zajść w odwiedziny, nie po to, by tylko zanieść pocieszenie w słowach często banalnych, ale by pomóc zapełnić choć w części pustkę, która powstała po bliskiej osobie i choć trochę osłodzić osamotnienie.
A kremacja? Nie jest sprzeczna z nauką Kościoła. Bogu jest wszystko jedno wskrzesić ciało spopielone czy stoczone przez robaki. Osobiście wolę normalny pogrzeb, co też praktykujemy i w naszym klasztorze. Módlmy się za tę osobę spośród nas, którą Pan Bóg pierwszą powoła przed swój sąd.
Tekst ukazał się na blogu ojca Leona Knabita OSB
Leon Knabit OSB – ur. 26 grudnia 1929 roku w Bielsku Podlaskim, benedyktyn, w latach 2001-2002 przeor opactwa w Tyńcu, publicysta i autor książek. Jego blog został nagrodzony statuetką Blog Roku 2011 w kategorii „Profesjonalne”.W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Leon Knabit OSB