Jeżeli Mnie miłujecie… – mówi Jezus. Miłość jest wymagająca.
Każe nam wyjść poza siebie. Im mocniej kochamy, tym bardziej wzrasta nasza gotowość ponoszenia ofiary. Kiedy szczerze zrozumiemy, dla jakich spraw gotowi jesteśmy ponieść ofiarę, a nawet śmierć, wówczas zobaczymy, co tak naprawdę kochamy. I kim tak naprawdę jesteśmy. „Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam, aby z wami był na zawsze – Ducha Prawdy”. Najbardziej charakterystyczną cechą naszej epoki jest to, że osłabia więzi, uwodzi wizją życia bez miłości. Nasze czasy obiecują nam ucieczkę w nowe produkty, technologie i podróże, bogactwo za sprawą sukcesu zawodowego. Ale tak naprawdę nie wolno nam kochać. Tymczasem prawdziwa miłość odwraca nas od nas samych i kieruje ku Innemu. Jest ukierunkowana na Prawdę. Ciekawe jest to połączenie Parakleta z Duchem Prawdy. Paraklet to adwokat, obrońca, ale i przyjaciel. Przyjaciel zaś zawsze mówi nam prawdę. Dlatego mamy ich tak niewielu. C.S. Lewis jeszcze jako ateista uważał, że wszystkie religie są w gruncie rzeczy mitami, a wszystkie mity to kłamstwa, w najlepszym razie piękne, „wydmuchane” kłamstwa. Dopiero jego przyjaciel J.R.R. Tolkien uświadomił mu, że prawda istnieje, czy nam się podoba, czy nie, i że jest ona zawsze czymś więcej niż zbiorem nagich faktów; że mity mogą czasem być prawdziwe i że ten konkretny Mit faktycznie się wydarzył i okazał się Prawdą wcieloną. Duch Święty zawsze nas przekonuje: Jezus z Nazaretu żył naprawdę, był postacią historyczną, człowiekiem z krwi i kości, kimś o wiele więcej niż legendą. Nauczał i uzdrawiał dokładnie tak, jak mówią Ewangelie. Rzeczywiście przyszedł jako Mesjasz. Naprawdę dla nas cierpiał, umarł i zmartwychwstał. Dowodem na to zaś jest płomień, jaki rozniecił w sercach tych, którzy Go poznali; zapał, który odmieniał bieg historii świata. Żadne pomysłowe udogodnienia, bogactwa ani rozrywki nie są naszymi przyjaciółmi, parakletami. Nie są w stanie zaspokoić dotkliwego pragnienia, które wyczerpuje i osłabia nasze dusze. Gospodarka oferuje nam większy niż kiedykolwiek wybór możliwości, ale nie ma wśród nich takich, które zaspokoiłyby nasze prawdziwe potrzeby. Nawet brakuje jej pewników, by nauczyć nas odróżniać to, co naprawdę jest dla nas dobre, od tego, co tylko się takie wydaje. Gdzie leży klucz do prawdziwego zadowolenia? Nasze serce będzie niespokojne, dopóki nie spocznie w Bogu. Gdy szukam najbardziej trafnej formuły wyjaśniającej rolę Ducha Parakleta, przywołuję zdanie napisane przez o. Henri de Lubaca: „Wszelkie nasze religijne formuły, zabezpieczenia prawowierności, wszelkie skrupuły dotyczące dosłownej zgodności okazują się bezsilne, kiedy przychodzi strzec czystości wiary. Jeśli nie stanie ducha, dogmat okazuje się jedynie mitem, Kościół zaś zwykłą partią”. Słowa de Lubaca przypominają nam, że w naszej katolickiej wierze ostatecznie chodzi o zaufanie, a nie o definicje pojęć albo struktury, choć mają one często fundamentalne znaczenie. Chodzi w niej o zaprzyjaźnienie się z Duchem Świętym, które promieniuje na zewnątrz, ogarniając i przyciągając innych. Chodzi w niej o to, byśmy poznali i umiłowali Jezusa Chrystusa, a także poszli za Nim jako przyjaciele – nie tylko „wiedzący o Nim”, ale znający Go. Jeśli w naszych sercach brak miłości do żywej Osoby Jezusa Chrystusa, nasza wiara jest pusta. Jeśli jednak ją mamy, wszystko staje się możliwe.•
unsplashks. Robert Skrzypczak