Kryzys zbożowy kosztował stanowisko ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka. Jego dymisja nie kończy jednak problemu. Zwłaszcza że Komisja Europejska nie zgodziła się na wprowadzenie ceł na zboże z Ukrainy.
Atak Rosji na Ukrainę wywołał obawy o bezpieczeństwo żywnościowe wielu krajów. Nasz południowo-wschodni sąsiad jest wielkim dostawcą produktów rolnych, choć największe zyski czerpią z tego nie drobni gospodarze, ale branżowi oligarchowie i wielkie firmy z zachodnim kapitałem. W sezonie 2021/2022 z Ukrainy wyeksportowano 43 mln ton zbóż, a produkcja wyniosła 85,7 mln ton, czyli o 32 proc. więcej niż rok wcześniej. Dla porównania – produkcja Polski wyniosła ostatnio ok. 35 mln ton, licząc z kukurydzą. Rolnictwo stanowi 10 proc. PKB Ukrainy i 44 proc. jej eksportu (dane z 2019 r.), w związku z tym zablokowanie portów czarnomorskich przez Rosję było dla zaatakowanego państwa katastrofą. Z pomocą przyszła Polska. Ukraińskie zboże miało przejechać koleją i samochodami przez nasze terytorium, trafić do portów i stamtąd płynąć dalej. Z powodu wojny ziarno miało drożeć na całym świecie. W czerwcu zeszłego roku minister Kowalczyk radził polskim rolnikom, by nie sprzedawali swoich plonów, tylko zaczekali na lepsze ceny. W lipcu Donald Tusk przekonywał, że jesienią chleb może kosztować 30 zł za bochenek. Wszystko potoczyło się inaczej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jakub Jałowiczor