U progu Wielkiego Tygodnia odnajduję w sobie pokusę, by przeżyć te dni sterylnie, czysto, zapłakać nad losem Baranka. A to – podpowiada neurotyczna religijność - może być formą ucieczki przed sobą samym.
03.04.2023 09:50 GOSC.PL
Przyznaję, nie rozumiem nazwy stacji Drogi Krzyżowej: „Jezus pociesza płaczące niewiasty”. Nie odnajduję w dramatycznych zapowiedziach Mesjasza żadnego pocieszenia: „Nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas!”. Doprawdy, piękne pocieszenie…
U progu Wielkiego Tygodnia odnajduję w sobie pokusę, by przeżyć te dni sterylnie, czysto, zapłakać nad losem Baranka bez skazy. Neurotyczna religijność, którą spotykam na każdym kroku podpowiada, że może być to formą ucieczki. Łatwiej zapłakać nad Jezusem niż nad sobą. Łatwiej w Wielką Sobotę stanąć przy Grobie Pańskim, niż odkryć, że samemu jest się grobem. A przecież – pisałem o tym ostatnio – Bóg zapowiada, że poznamy Go po tym, „że groby nasze otworzy i z grobów nas wydobędzie”.
Neurotyczna religijność, o której tak wiele pisał ks. Krzysztof Grzywocz, robi wszystko, by człowiek nie spotkał się sam ze sobą i przedstawia pobożnościowe praktyki jako formę ucieczki. „Nie płaczcie nade Mną, płaczcie nad sobą” – podpowiada Ten, który „śmiercią pokonał śmierć”. Ostatnie słowo należy do Niego. Jedno z Jego imion brzmi: «Ten, który zbiera łzy do swego bukłaka».
Marcin Jakimowicz