Niektórzy święci miewają niewyparzone języki, ale wszyscy mają gorące serca.
Karol Wojtyła spowiadał się raz w tygodniu. Nawet jako biskup nieraz ustawiał się w katedrze wawelskiej w kolejce do konfesjonału wraz z innymi wiernymi. Jako papież spowiadał się co sobotę w prywatnej kaplicy. Prosty z tego wniosek, że znajdował w sobie grzechy. Tak jest z każdym świętym, bo im w duszy jaśniej, tym łatwiej dostrzec tam zabrudzenie (stąd też ludzie, którzy się nie spowiadają, na ogół twierdzą, że nie mają z czego). Chrześcijańska doskonałość polega nie na tym, że nie ma się wad i że nie popełnia się błędów, lecz na szczerej i trwałej decyzji pełnienia woli Bożej. Grzechy są wtedy potknięciami na tej drodze, wynikającymi z ludzkiej słabości, a nie z wyrachowania i złej woli. Przedstawianie zatem świętych jako ludzi pozbawionych grzechów, a nawet zwykłych rozterek jest przede wszystkim hołdowaniem nieprawdzie. Ponadto nieskazitelny wzorzec zniechęca innych do wchodzenia na drogę świętości. Jest przecież niedościgniony, kto więc go doścignie?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak