O oknie z widokiem na niebo, które wszystko zmieniło, z Brygidą Grysiak rozmawia Joanna Jureczko-Wilk
Brygida Grysiak – dziennikarka telewizyjna, związana z TVN 24 od początku powstania tego kanału. Z urodzenia krakowianka, z wyboru warszawianka. Autorka książki „Najbardziej lubił wtorki”, wywiadu rzeki z abp. Mieczysławem Mokrzyckim, wieloletnim sekretarzem Jana Pawła II. Żona Konrada Ciesiołkiewicza, rzecznika prasowego rządu Kazimierza Marcinkiewicza.
Pani książki religijne, a na co dzień relacjonuje to, co dzieje się w Sejmie. Czuje się Pani bardziej dziennikarzem religijnym czy politycznym?
Brygida Grysiak: – Jako dziennikarz zajmuję się polityką, ale nie jest to moje jedyne zajęcie. Tematy religijne zawsze były mi bliskie i moja redakcja wie, że chętnie je podejmuję. Myślę, że w relacjonowaniu wydarzeń politycznych, w ogóle w polityce, jak w żadnej innej dziedzinie są potrzebni ludzie Kościoła. Chociażby po to, żeby zwracać uwagę na wartości, które w politycznej debacie mogą umykać.
Publicznie mówi Pani, że jest wierząca, bierze ślub kościelny, pisze książkę z biskupem, fotografuje się z kard. Dziwiszem… Nie boi się Pani etykietki „klerykała”?
– Jestem wierząca i nie zamierzam tego ukrywać. Nie mam z tym problemu. Nikt mnie nie prześladuje z tego powodu, że chodzę do kościoła czy że noszę różaniec w torebce.
Jak odbierają to koledzy w redakcji, dziennikarze na sejmowych korytarzach?
– Koledzy znają moje przekonania i opinie na różne sprawy i zdarzają się między nami dyskusje, szczególnie na tematy społecznie nośne: in vitro, aborcja, homoseksualizm…
Pytają wtedy kościelnego „eksperta”?
– Ja naprawdę lubię te dyskusje. Czasami są emocjonalne – nawet bardzo – ale zawsze twórcze.
Pisano o Pani, że „święta wśród grzeszników” doskonale sprawdza się też w czytaniu informacji o PiS i PO.
– Tak napisano? To jeszcze jeden dowód, że dążenie do świętości nie kłóci się z zajmowaniem się polityką (śmiech).
Jako dziennikarka wyróżniła się Pani relacjonowaniem z Krakowa dni odejścia Jana Pawła II. Czuła Pani wyjątkowość tej chwili?
– Myślę, że dla wszystkich dziennikarzy relacjonujących wydarzenia tamtych dni to było coś absolutnie wyjątkowego i wszyscy mieliśmy tego świadomość. Byłam wtedy na stypendium dziennikarskim w Berlinie i kiedy zaczęły dochodzić niepokojące informacje z Watykanu, po prostu czułam, że muszę wrócić do Polski. Wsiadłam w samolot w piątek rano, a po południu już stałam pod oknem na Franciszkańskiej w Krakowie i relacjonowałam to, co się tam działo. Dziennikarsko był to czas trudny, ale duchowo bardzo budujący.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z Brygidą Grysiak