O sytuacji w Platformie Obywatelskiej po aferze hazardowej, o przyczynach odwołania szefa CBA i o wojnie z PiS-em na argumenty, z Jarosławem Gowinem, posłem PO, rozmawia Bogumił Łoziński.
Jarosław Gowin (ur. 1961) – filozof, doktor nauk politycznych, publicysta, współtwórca i rektor Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera, poseł, członek Zarządu Krajowego Platformy Obywatelskiej. Autor wielu książek i artykułów, w tym opracowania na temat Kościoła w Polsce po transformacji ustrojowej (Kościół w czasach wolności 1989–1999). Był redaktorem naczelnym miesięcznika „Znak”.
Bogumił Łoziński: Czy zna Pan sondaże popularności Platformy Obywatelskiej po ujawnieniu afery hazardowej? Panuje opinia, że politycy PO zaczynają dzień od sprawdzenia poparcia społecznego.
Jarosław Gowin: – To albo nie jestem typowy, albo ta opinia jest wyssana z palca. Nie znam wyników, o jakie mnie pan pyta. Zawsze podkreślałem, że politycy przykładają zbyt dużą wagę do sondaży.
Jednak afera hazardowa zaszkodzi PO, które prezentowało się jako partia czystych rąk. Czy jej ujawnienie to dla Platformy moment „utraty czci”?
– Na pewno był to dla nas ciężki cios, jeśli chodzi o wizerunek zewnętrzny, ale także jeśli chodzi o morale partii. Nie ukrywam, że klubowi parlamentarnemu PO ciężko jest podnieść się z kolan po tym, jak przeczytaliśmy stenogramy nagrań rozmów naszego byłego przewodniczącego z biznesmenami z branży hazardowej. Ale to, czy spadek wiarygodności będzie trwały i czy zdołamy ją odbudować, zależy od naszych działań. Część z nich wykonał bardzo szybko sam premier, podejmując radykalne decyzje personalne. To jednak dopiero połowa drogi. Drugą część pracy będą musieli wykonać wszyscy członkowie PO, nie zgadzając się na jakiekolwiek formy naruszania standardów politycznych, np. na obsadzanie działaczy partyjnych w spółkach Skarbu Państwa. Nie mam jednak złudzeń, wiem, że droga do odzyskania zaufania Polaków może być jeszcze długa.
Czy obecne afery mogą doprowadzić do upadku rządu Donalda Tuska? Propozycję zmiany rządu wysunęli politycy koalicyjnego PSL, gdy ujawniono aferę stoczniową.
– Nie ma mowy o przedterminowych wyborach, takie pomysły to histeria. Według mnie nie ma też afery stoczniowej, to kompletny humbug. W tej sprawie skompromitowali się nie urzędnicy ministerstwa skarbu, tylko funkcjonariusze CBA. Przez ich nieodpowiedzialne działania znalezienie inwestora dla stoczni będzie niezwykle trudne.
Twierdzi Pan, że nie ma afery stoczniowej. Dlaczego w takim razie premier skierował tę sprawę do prokuratury? Nie znamy wszystkim materiałów, ale już te ujawnione rodzą wiele poważnych pytań: dlaczego preferowano tylko jednego kontrahenta, którego przedstawicielem był handlarz bronią?
– Moja wiedza też jest cząstkowa, ale zakładam, że CBA ujawniło mediom najbardziej smakowite fragmenty stenogramów rozmów urzędników ministerstwa skarbu. Ja nie znajduję w nich podstaw do formułowania zarzutu o nieprawidłowościach. Rzeczywiście premier skierował sprawę do prokuratury, ale przypuszczam, że to dmuchanie na zimne. Gdyby nie skierował, to mielibyśmy burzę, że chce tuszować jakąś rzekomą aferę. Tymczasem inwestor katarski był jedynym zainteresowanym kupnem całej stoczni, więc świętym obowiązkiem Ministerstwa Skarbu było zachęcanie go do transakcji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z Jarosławem Gowinem