O dominacji liberalnej ideologii na uniwersytetach w USA i postawie wierzącego naukowca z prof. Josephem M. Mellichampem rozmawia ks. Tomasz Jaklewicz
Joseph McRae Mellichamp jest emerytowanym profesorem zarządzania z Uniwersytetu Stanu Alabama, gdzie pracował w latach 1969–1994. Był konsultantem NASA (program wahadłowców) i armii amerykańskiej w programie obrony strategicznej (tzw. wojny gwiezdne). Współpracował z firmami AT&T;, General Motors. Wraz z żoną Peggy należy do chrześcijańskiego ruchu Campus Crusade for Christ. Był współzałożycielem organizacji Christian Leadership Ministries, skupiającej 14 tysięcy chrześcijan naukowców z wielu uczelni w USA i za granicą. Po przejściu na emeryturę zaangażował się w pracę na rzecz współpracy wierzących naukowców w środowisku akademickim. Jest członkiem Kościoła Prezbiteriańskiego.
Ks. Tomasz Jaklewicz: Dlaczego Pan zaangażował się w działalność ruchów chrześcijańskich na uniwersytecie?
Joseph M. Mellichamp: – Podejmując pracę na uniwersytecie, dość szybko zacząłem się zastanawiać, co to znaczy być uczniem Jezusa i nauczać na uczelni, jak to się ma do siebie. Kim właściwie powinien być wierzący profesor? Kiedy pracowałem nad moim doktoratem, spotkało mnie coś, co dało mi do myślenia. Mój doktorat był związany z pewną agendą rządową. Miałem stworzyć matematyczno-statystyczny system, który mierzyłby ekonomiczną skuteczność niektórych rządowych programów. Po roku moich badań okazało się, że skuteczność działań rządu była bardzo niska. Kiedy opublikowałem wyniki, ludzie, którzy mi to zlecili, wściekli się i naciskali, żebym zmienił wyniki badań. Powiedziałem: Nie mogę tego zrobić. Przecież prosiliście mnie, żebym odkrył prawdę i tak wygląda prawda. Niestety, takie swobodne podejście do prawdy jest dziś powszechne. Na uniwersytecie już się nie naucza danego przedmiotu, tylko przedstawia się swoje opinie. Studenci poddają się wpływom opinii profesorów, a niektórzy boją się mieć inne zdanie, żeby nie mieć kłopotów.
Czy nie było tak zawsze?
– Kiedyś uczelnia była miejscem, gdzie szukało się prawdy. Celem badań naukowych była taka analiza faktów, aby dojść do prawdy. Badacz powinien podchodzić do tematu bez jakichkolwiek uprzedzeń czy założeń. Dziś polityczna poprawność i postmodernizm opanowały naszą kulturę. Dla wykładowców nie jest ważne, jakie są fakty, jaka jest prawda. Oni mają swoje założenia i tego się trzymają. Są tak długo tolerancyjni, dopóki się z nimi zgadzasz, ale przestają być tolerancyjni, kiedy myślisz inaczej. Teraz liczy się tylko opinia. W Biblii jest zdanie w Księdze Sędziów: „W owych dniach nie było króla w Izraelu. Każdy czynił to, co było słuszne w jego oczach”. To jest właśnie współczesna anarchia. Znam ubiegłoroczną absolwentkę nauk politycznych, która zgłosiła kiedyś swoją nieobecność na zajęciach z powodu uczestnictwa w konferencji młodych republikanów. To nie zgadzało się z poglądami profesora i dlatego oblał ją na egzaminie. Podała uczelnię do sądu i wygrała. To jest wielki problem w Ameryce. Na naszych uczelniach jest 90 procent profesorów o poglądach liberalnych, tylko 10 procent konserwatywnych. Ja nie oceniam w tym momencie, kto ma rację, ale student ma prawo do zrównoważonego punktu widzenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z prof. Josephem M. Mellichampem