O miliardach, porządku i archeologii z Andrzejem Sośnierzem, prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia, rozmawia ks. Artur Stopka
Ks. Artur Stopka: Jerzy Miller był dobrym prezesem NFZ, Andrzej Sośnierz też będzie dobry – powiedział prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. Po co wobec tego zmieniać prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia?
Andrzej Sośnierz: – Mam nadzieję, że będę lepszy. Chociaż przyznaję, że rzeczywistość zastana w Funduszu mnie zaskoczyła.
W czym będzie Pan lepszy?
– Przede wszystkim będę się starał uprościć zasady funkcjonowania Funduszu. Dotychczasowe zasady kontraktowania są niezwykle skomplikowane, ceny niestety często sufitowe. Jednym z pierwszych ruchów, jakie zrobiłem, było uproszczenie zasad przekazywania pieniędzy na podwyżki dla lekarzy. To zostało bardzo dobrze przyjęte...
Nie była to próba „podlizania się” lekarzom?
– Nie, to było uproszczenie zasad. Czy żeby nie być posądzanym o „podlizywanie się” lekarzom, miałem je skomplikować? Jeżeli przyspieszamy, to wpadamy w populizm? Z tego wynika, że aby się uchronić przed takimi oskarżeniami, powinienem robić gorzej niż mój poprzednik. To już jest paranoja. Przychodząc do Funduszu, uważałem, że przekazywanie pieniędzy jest źle zorganizowane i udało się w ciągu pierwszych dni to zmienić. To nie było łatwe. Decyzja była ryzykowna, ponieważ powoduje opóźnienie konkursów ofert na przyszły rok. Ale jednak się udało i ze wszystkim zdążymy.
Co Pana zaskoczyło w NFZ?
– Zaskoczyła mnie organizacja tej firmy. Myślałem, że tu jest porządek. Okazało się, że nie. Trzeba będzie ten porządek wprowadzić. Absolutnie. Taka firma nie może funkcjonować w rozgardiaszu, jaki tutaj zastałem.
Może to jest wina zbytniego scentralizowania?
– Raczej efekt sposobu powołania tej instytucji. Może poprzedni prezesi nie przykładali wagi do organizacji. Ja przykładam.
Zaczynał Pan w zdecentralizowanych kasach chorych. Nie chciałby Pan do tego wrócić?
– Wróciłbym chętnie, ale żeby decentralizować, trzeba mieć sprawną organizację. Jeszcze rok temu mówiłem, że ponownie zdecentralizować system można w trzy miesiące. Ale to jest możliwe przy sprawnej organizacji. Trzeba mieć ludzi, którzy wiedzą, o co chodzi, dostają jedno polecenie i je wykonują. Ale jeżeli na każde polecenie stawiają oczy w słup, wtedy zadanie jest niewykonalne w tym czasie. W tej chwili decentralizacja nie jest więc kwestią najważniejszą.
Ile ma Pan pieniędzy w Funduszu?
– Trzydzieści pięć miliardów złotych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Rozmowa z Andrzejem Sośnierzem