Choć ponad połowa Polaków w ogóle nie wyjeżdża na wakacje, książki podróżnicze zajmują w rankingach księgarskich najwyższe miejsca. Jak wytłumaczyć ten fenomen?
Na szczytach książkowych list przebojów: Cejrowski, Pawlikowska, Wojciechowska… Twarze znane z telewizji, ale przecież nie tylko to jest przyczyną powodzenia ich publikacji. Niejedna telewizyjna gwiazda książkę już wydała i niekoniecznie musiało to iść w parze z uznaniem ze strony czytelników. Tymczasem oni są czytani i podziwiani. Może dlatego, że za ich twórczością stoi prawdziwe przeżycie? A może to kwestia osobowości piszącego?
Bilet za lodówkę
O tym, że Wojciech Cejrowski jest silną osobowością, nikogo przekonywać nie trzeba. W programach publicystycznych z jego udziałem emocje sięgają zenitu. Jednak nawet ci, którzy nie trawią stylu dyskusji Cejrowskiego, na ogół doceniają jego pasję podróżnika i umiejętność opowiadania o egzotycznych krajach. On sam zresztą także wyżej ceni swoją twórczość podróżniczą niż tę doraźną, felietonową. Dlaczego? „Też kiedyś czytał książki podróżnicze i marzył o dalekich lądach. Pewnego dnia wstał z fotela, zarzucił sobie na plecy lodówkę i poszedł na pobliski bazar. Wkrótce potem wrócił, wytarł kurz w pustym miejscu po lodówce i zaczął pakować plecak. Głęboko w kieszeni miał mały zwitek pieniędzy i świeżą rezerwację na samolot” – opowiada autor w swojej ulubionej książce „Gringo wśród dzikich plemion”.
Widać, książki podróżnicze mają niezwykłą moc. Zmieniają marzenia w rzeczywistość. Tak było w przypadku Cejrowskiego, który teraz sam porywa nas z fotela w dorzecze Amazonki i inne mało znane rejony świata. Nie udałaby mu się jednak ta sztuka, gdyby za kolejnymi stronami książki nie stało doświadczenie podróżnika, który wszystkiego musi sam doświadczyć, dotknąć, posmakować. Autor nie ogląda świata Indian z bezpiecznego dystansu, przez lornetkę, tylko mieszka wśród nich, a nawet przejmuje ich zwyczaje: chodzi boso i w przepasce biodrowej zamiast majtek, a do zdobywania pożywienia służy mu dmuchawka wypuszczająca zatrute strzały.
Własną ścieżką
Książki Wojciecha Cejrowskiego czy Martyny Wojciechowskiej trudno traktować jak przewodniki po egzotycznych krajach. Nie znajdziemy tu praktycznych porad, które pomogą nam zaplanować urlop. Są bowiem pisane przez kogoś, kto podąża własną, trudną do skopiowania ścieżką. Jeśli do czegoś zachęcają, to właśnie do tego, by wstać z fotela, „sprzedać lodówkę” i podjąć ryzyko podróży. Ale dalej trzeba już iść samemu. Ta indywidualna droga uwidacznia się też w sposobie opisu poszczególnych krajów. Nie ma on nic wspólnego z porządkiem znanym z przewodników, mających ambicję ukazania większej całości w pigułce. Nasi autorzy posługują się raczej filmową techniką przedstawiania świata – najeżdżają wirtualną kamerą na wybrane obiekty. Nic dziwnego, w końcu mamy do czynienia z telewizyjnymi wyjadaczami. Od klucza geograficznego ważniejszy okazuje się klucz tematyczny – można skonstruować rozdział, wędrując śladami zrujnowanych indiańskich miast, podążając tropem fascynującego rytuału albo – jak w przypadku książek Wojciechowskiej – przedstawiając postaci niezwykłych kobiet żyjących na różnych krańcach świata.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski