Jan Trebunia-Tutka / Mirosław Kowalik, Góry w sercu, 4ever MUSIC 2010
Porywająca, mądra, rozpędzona, eklektyczna, wpadająca momentalnie w ucho. Długo mógłbym pisać o tej płytce. Zaśpiewana jest przez górali z krwi i kości, ale zagrana z taką lekkością i przebojowością, że łykną ją i ci, którzy nie są w stanie wysłuchać bez nervosolu dwóch korzennych utworów z Białego Dunajca.
To rozbujane, przebojowe piosenki w klimatach Raz Dwa Trzy. Nic dziwnego – Mirosław Kowalik, pomysłodawca projektu i autor większości tekstów i muzyki, jest na co dzień muzykiem tej znakomitej kapeli. To on – choć kontrabasista – gra na płycie pierwsze skrzypce. Czuję, że ta porywająca płyta zagości niebawem na dobre w wielu rozgłośniach. I to nie tylko ze względu na modę na góralszczyznę.
Jan Trebunia-Tutka (z kapeli, która ma na koncie już 20 albumów) zaśpiewał wraz z rodzinką kilkanaście piosenek „na śmierć i życie”. To troszkę taki muzyczny kurs filozofii po góralsku. Marcin Pospieszalski uszlachetnił je swymi aranżacyjnymi pomysłami, a meksykańskie bębny Thomasa Celisa Sancheza i bałkańska trąbka Eugeniu Didica dodały albumowi pikanterii.
Góry w sercu to pełna tęsknoty płyta o tym, jak zaufać Słowu, narodzić się na nowo, łapać chwilę na gorącym uczynku. „Oddaję ci Boże, co Twoje, a syćko jest Twoje” – śpiewa Trebunia. I co tu dużo gadać: to naprawdę świetny refren.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Poleca - Marcin Jakimowicz