Edward Kabiesz: Telewizja nie poskąpiła środków na realizację serialu?
Waldemar Krzystek: – Miało być lepiej. Ale cieszę się z tego, co jest, bo w pewnym momencie musiałem publicznie powiedzieć, że ograniczanie budżetu stawia projekt po znakiem zapytania. To zbyt ważny temat, by go realizować w cenie telenoweli.
Czy serial obejrzą widzowie za granicą?
– Jest pomysł, by zrobić z niego dłuższą wersję i pokazywać film na różnych festiwalach. Chodzi o to, by zabrzmiał tam głos nie tylko oskarżającego Polaków Eli Rotha, ale też, używając określenia Szewacha Weissa, głos Żyda z innej stodoły, czyli tych, którzy zostali uratowani.
W filmie pokazuje Pan różne postawy Polaków wobec Żydów.
– To było skomplikowane. Na przykład sposób traktowania Żydów przez matkę Zygmunta jest taki jaki jest, bo nie ma ona świadomości Holocaustu. Żydzi są tacy, a my tacy, Żydzi doprowadzili ojca do ruiny. Ale już jej syn prezentuje inną postawę.
Syn zdaje sobie sprawę, jak wygląda naprawdę życie w getcie.
– Ale matce wygodniej wierzyć w niemieckie bzdury o getcie. Główną bohaterką jest jednak Basia, uczestnicząca w akcji ratowania żydowskich dzieci. Bohaterami filmu są głównie ci, którzy zachowywali się uczciwie, pomagając swoim braciom w biedzie.
W jednej ze scen widzimy, że gospodarz ukrywający żydowskie dzieci bierze za to pieniądze.
– Możemy się żachnąć. Jak to? Pomoc powinna być bezinteresowna. Ale popatrzmy konkretnie. Z czego mieli żyć? Musieli karmić, zdobywać ubrania dla tych dzieci. Dlatego brali pieniądze. Wielkie mi bohaterstwo za pieniądze, można powiedzieć. Ale ten człowiek ukrywa jedenaścioro „gości”. To jest małe przedszkole.
W pierwszym odcinku występują także postacie historyczne, jak prezydent Starzyński.
– Tak. Prezentowany jest tam plan budowy metra, którego otwarcie przewidziano paradoksalnie na 1 sierpnia 1944 roku. Chcieliśmy pokazać, że Warszawa inwestowała w swój rozwój. Po takim kolorowym pierwszym odcinku, którego akcja toczy się przed wojną, jest coraz bardziej szaro, miasto ulega degradacji.
Dlaczego akcja rozgrywa się w dwóch płaszczyznach czasowych – obecnie i w czasie wojny?
– Dlatego, że o tych ludziach mówi się dopiero teraz, po wielu latach. Trzeba było amerykańskich licealistek, by zwrócić uwagę na postać Sendlerowej. Chciałem pokazać, że to nie jest jeszcze zamknięty okres historii. Niektórzy z bohaterów doczekali się podziękowania dopiero przed śmiercią, po latach, a wielu, którzy zginęli, bo ratowali Żydów, nie ma nawet grobu. Jeżeli zamordowano całą rodzinę, to i ich groby już zlikwidowano.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Rozmowa z Waldemarem Krzystkiem, reżyserem „Sprawiedliwych”.