John Grogan, Najdłuższa podróż do domu, Znak, Kraków 2009 s.356
Śmierć ojca stała się dla 50-letniego autora okazją do napisania autobiografii. Porównanie obu życiorysów uświadamia dobitnie, jak wielkie zmiany obyczajowe zaszły w Ameryce w ostatnim półwieczu.
W latach 60. wraz z modą hippisowską wkroczyła tam kontrkultura kontestacyjna. Wartości rodziny, Kościoła, szkoły i wiele norm społecznych przez „młodych zbuntowanych” zostały podane w wątpliwość.
Dorastającemu Johnowi, podobnie jak jego rodzeństwu, trudno jest zachować równowagę pomiędzy wymaganiami kochających, lecz niemodnie pobożnych rodziców, a luzem paczki przyjaciół, lubiących alkohol i marihuanę. Przez długi czas balansuje, brnąc coraz głębiej w kłamstwa. Kiedy postanawia ułożyć życie według własnej wizji, przepaść między nim a rodzicami wydaje się nie do przebycia.
Szczerość, z jaką Grogan pisze o swoim domu, szkółce parafialnej i katolickiej szkole średniej, o dorastaniu i dalszym swoim życiu, jest cenna. Autor wylicza grzechy ludzi Kościoła, z jakimi się zetknął; z sentymentem wspomina także dobro i piękno, jakiego był świadkiem. Gorące pragnienie rodziców, by znów stał się praktykującym katolikiem, jest jednak dla niego, jak sam określa, czymś w rodzaju krzyża. I to rozdarcie pozostaje.
Najbardziej dramatyczna jest ostatnia część Najdłuższej podróży do domu. Bardzo już starzy rodzice zaczynają chorować. Prawie 90-letniego ojca dopada białaczka. W kryzysowym momencie rodzicami opiekuje się żona jednego z braci Johna, pobożna Filipinka. Rodzeństwo Groganów spotyka się przy łóżku ojca. Próbują się modlić, brakuje im jednak słów… Z dalszych stron książki możemy wnioskować, że autor ciągle jeszcze jest w drodze do domu. Być może ta książka, będąca rodzajem spowiedzi, jest jej etapem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Poleca - Ewa Babuchowska