Tyle tylko może literatura: zbliżać się do tajemnicy, krążyć wokół niej, obnażyć własną bezradność wobec tego światła, które oślepia każdego śmiertelnika.
Oto jeden z wielu tekstów Zbigniewa Herberta drążących temat naszego bytowania po śmierci: „Jeśli po śmierci zechcą nas przemienić w zeschły płomyczek, który chodzi po ścieżkach wiatrów – należy zbuntować się. Na nic wiekuisty odpoczynek, na łonie powietrza, w cieniu żółtej glorii, wśród mamrotania dwuwymiarowych chórów. Trzeba wstąpić w kamień, w drzewo, w wodę, w szpary furty. Lepiej być skrzypieniem podłogi niż przeraźliwie przeźroczystą doskonałością”. Obraz, który wyłania się z tej krótkiej prozy poetyckiej, nie jest optymistyczny. „Przeraźliwie doskonałe” niebo wieje nudą. Brakuje w nim życia: zamiast ognia jest zeschły płomyczek, zamiast zachwycającej bujnością przyrody – powietrze, zamiast potężnego śpiewu ku chwale Stwórcy – zaledwie mamrotanie. Na tym tle piekło, w którym – jeśli wierzyć niektórym filmom i teledyskom – trwa nieustanna love parade, jawi się rzeczywiście atrakcyjnie. Tyle że ani to, co opisał poeta, nie ma wiele wspólnego z niebem, ani niegrzeczne dziewczynki niekoniecznie idą tam, gdzie chcą…
Niemi jak dzieci
Oczywiście, wizję Herberta należy potraktować z pewnym dystansem, do którego skłania chociażby pierwsze słówko: „jeśli”. Do takiego nieba nie chcę iść – zdaje się mówić poeta, ale może jest inne? A jednak śmiem twierdzić, że ten tekst doskonale opisuje wyobrażenie, jakie ma o niebie wielu z nas. Wystarczy przyjrzeć się większości filmów podejmujących temat zaświatów. W hollywoodzkim niebie po chmurkach przypominających cukrową watę przechadzają się goście w śmiesznych białych strojach, koniecznie ze skrzydełkami. Bóg jest bardzo stary i nosi siwą brodę. Popkultura zbanalizowała prawdę o życiu wiecznym doszczętnie, ale nie ona te obrazy wymyśliła. Czy obrazki rozdawane dzieciom na lekcjach religii nie wyglądają podobnie? Współczesność wybrała z ikonografii chrześcijańskiej to, co w niej najbardziej naiwne; co da się oswoić religijnością pozostającą na poziomie dziecka. Te wszystkie kiczowate wizje są wyrazem bezradności człowieka, gdy mówi o tym, co czeka go po śmierci. Piekło jeszcze wydaje się w miarę opisywalne – wszak wszyscy znamy cierpienie – ale wyobrazić sobie wieczne szczęście pozostaje poza zasięgiem zwykłego śmiertelnika.
Chyba tylko mistycy mogą doświadczyć czegoś podobnego – czy jednak będą umieli o tym opowiedzieć? Nawet Dante, rozpoczynając ostatnią część „Boskiej komedii”, tłumaczył się, że nie opisze blasku Boga, tak jak by chciał:
W niebie, gdzie więcej tego blasku wleci,
byłem, widziałem rzeczy, które święci
chcąc wypowiedzieć, niemi są jak dzieci;
bowiem najgłębsze swe spełniając chęci,
tak się pogłębia nasze rozumienie,
że trudno za nim podążyć pamięci.
(tłum. Agnieszka Kuciak)
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski