Charles Martin, Gdzie rzeka kończy swój bieg, WAM, Kraków 2009, s. 408
Czy w opowieści o walce z nieuleczalną chorobą może być coś pokrzepiającego? Nawet jeśli brak tu happy endu, nawet jeśli nie stanie się cud? Rzecz dzieje się współcześnie, choć w innym kraju. W kilkudziesięciu odsłonach przyglądamy się parze głównych bohaterów, obserwujemy ich reakcje, podglądamy w chwilach tryumfu i klęski. Retrospekcje nie tylko umiejętnie stopniują napięcie, ale i pomagają zrozumieć powieściową teraźniejszość, wagę słów czy wyborów.
Kto jest lepszy, kto bardziej kruchy? Artysta obdarzony wielkim talentem czy modelka oddająca swoje ciało znawcom Photoshopa i specjalistom od tworzenia wizerunku? Czy tych dwoje ma szansę na miłość? Czy uda im się spełnić marzenia, pokonać całą drogę, od źródeł rzeki aż tam, gdzie kończy ona swój bieg? A także dotrzeć jeszcze bliżej siebie nawzajem?
Gdzie rzeka kończy swój bieg to historia o walce ze śmiercią. Toczy się ona jednak nie tylko z wewnętrznym, zżerającym ciało wrogiem i własną słabością, ale i zewnętrznym światem, który natarczywie domaga się swoich praw. Dzisiaj przecież nikt już nawet nie pyta, czy związek dwojga ludzi ma szansę przetrwać, lecz w punkcie wyjścia cynicznie zakłada, że to niemożliwe. Ta książka wciąga – z obserwatorów i kibiców przeistaczamy się w świadków. Umierania. I życia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Poleca - Katarzyna Solecka