Ludwik Mycielski Jak mi przyszło być żołnierzem Ordo et Pax Biskupów 2009 s. 264
Przede mną edytorskie cacko. Jest jednak coś znacznie ważniejszego w książce benedyktyna o. Ludwika Mycielskiego Jak mi przyszło być żołnierzem. Opowieść to z jednej strony zwyczajna. Osnowa w niej autobiograficzna, miejscami wręcz kronikarska. Z osnową spleciony wątek niejeden. Osobisty, historyczny, kościelny, benedyktyński, narodowy. W tle dokumenty IPN-u, splatające się z wersetami Ewangelii i strofami psalmów.
Prof. Artur Andrzejuk pisze w recenzji: „Wspomnienia Ludwika Mycielskiego są tym cenniejsze, że obejmują może nie najgorsze (...), lecz na pewno najbardziej ohydne lata PRL-u. Zmieniły się bowiem metody walki z Kościołem na bardziej wyrafinowane: prowokacje, agentura, rozbijanie od wewnątrz instytucji kościelnych, podsycanie sporów i nieporozumień”.
Te wszystkie działania skoncentrowane były także na benedyktyńskim klasztorze w Tyńcu pod Krakowem. Źródło agenturalne znajdowało się w samym sercu tynieckiego opactwa. Zastanawiające, jak to mogło trwać tyle lat. Ojciec Mycielski doznał wielkich krzywd. Nie on jeden. Sposób, w jaki autor rozprawia się z historią (bo nie z osobą TW), to aplikacja Ewangelii do życia. Rzadkość to w naszej najnowszej literaturze. Dlatego warto po tę niezwykłą książkę sięgnąć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Poleca - th