Serafin z Sarowa, Ogień Ducha Świętego, Esprit Kraków 2008, s. 112
Ato czytałeś? – znajomy zakonnik wręczył mi z błyskiem w oku niewielką broszurkę Ogień Ducha Świętego. Połknąłem tę książeczkę od razu. I zachwyciłem się. Ostatni święty prawosławia, kanonizowany przed rewolucją październikową, schowany w leśnej głuszy dysponował całym arsenałem darów Ducha Świętego. – Modlitwa, post, czuwanie i wszelkie inne uczynki chrześcijańskie, chociaż są dobre same w sobie, nie stanowią celu życia chrześcijańskiego.
Prawdziwy cel życia chrześcijańskiego polega na osiąganiu Świętego Ducha Bożego! – notował Mikołaj Motowiłow, który odwiedził mnicha w pustelni nad Sarowką. Serafin chwycił go mocno za ramiona i zawołał: – Teraz jesteśmy obydwaj w Duchu Bożym! Dlaczego pan nie patrzy na mnie? – Nie mogę patrzeć, bo z oczu ojca padają błyskawice! Twarz ojca stała się jaśniejsza od słońca, oczy bolą mnie od blasku! – Nie bój się, pobożny bracie! – odparł mnich. – Pan stał się tak samo świetlisty jak i ja. Teraz pan jest też w pełni Ducha Bożego!
Wcześniej Serafin spędził aż tysiąc dni i nocy na modlitwie. Jego imię tłumaczy się jako „płomienny”. Dla wschodniego chrześcijaństwa jest tym, kim Franciszek z Asyżu dla katolicyzmu. Nic dziwnego, że francuska Wspólnota Błogosławieństw wzięła sobie tego ubogiego pustelnika na patrona. Ta książka płonie. Gorąco polecam!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Książki - poleca Marcin Jakimowicz