Dla aktorów grających postać Jana Pawła II rola ta była jednocześnie wyzwaniem i szansą. Dla niektórych już sama propozycja zagrania Papieża w filmie znaczyła więcej niż zdobycie Oscara.
Jon Voight – ta rola to więcej niż Oscar
Rola Karola Wojtyły w filmie to coś więcej niż Oscar – powiedział Jon Voight, kiedy dowiedział się, że zagra Jana Pawła II w telewizyjnym filmie Johna Kenta Harrisona „Papież Jan Paweł II”. Film zrealizowany dla największej amerykańskiej stacji telewizyjnej CBS miał światową premierę 17 listopada 2005 r. w Watykanie.
„Wychowywałem się jako katolik, ale nie jestem zapewne takim katolikiem, jakim chciałaby, żebym był, moja matka” – mówił aktor. Voight wykształcenie zdobywał w szkołach katolickich, przez całe życie hojnie wspierał fundacje charytatywne i hospicja. „Wolna miłość to była trucizna” – stwierdził w wywiadzie dla Agencji Reutera, nawiązując do burzliwych lat 60. Trzykrotnie żonaty aktor wie, o czym mówi.
Do roli Jana Pawła II przygotowywał się bardzo starannie. Przeczytał niektóre papieskie encykliki i przemówienia, oglądał filmy dokumentalne z udziałem Papieża. Voight odtwarzał postać Papieża od chwili konklawe.
Cary Elwes – młody Karol Wojtyła
Młodego Karola Wojtyłę zagrał Cary Elwes, któremu popularność przyniosły komedie „Hot Shots” i „Robin Hood: Faceci w rajtuzach”.
„Pracowałem w Los Angeles nad innym filmem, kiedy producent z telewizji CBS zapytał, czy jestem zainteresowany rolą Jana Pawła II w ich filmie. Zdenerwowałem się, zamurowało mnie. Nie dam sobie rady, pomyślałem” – wspomina. Elwes widział Papieża w Watykanie osobiście. „Moja matka zabrała mnie i rodzeństwo na spotkanie z Papieżem w Watykanie w 1988 r.
Matka wcześniej była anglikanką. Przeszła na katolicyzm w wieku 18 lat. Jestem szczęśliwy, że dzięki niej mogłem spotkać Jana Pawła II. Miałem 26 lat, byłem już aktorem. Ujął mnie nie tylko osobistym urokiem, ale czułem się porażony jego głęboką duchowością. Dotknął mojej głowy, popatrzył w oczy i wydawało mi się, że spojrzał w głąb mojej duszy. Nigdy tego nie zapomnę.
Był kimś wyjątkowym, kimś, kogo spotyka się raz w życiu. Nigdy bym nie uwierzył, gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że zagram go w filmie”. Pytany, czy udział w filmie zmienił coś w jego życiu, odpowiada: „Oczywiście. Kiedy wgłębiamy się w to, jak umierał, niemożliwe jest, by to nie zmusiło każdego do refleksji nad sobą, nad swoim życiem, nad swoimi relacjami z innymi ludźmi”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz