Mnie to powinno się zamknąć w opakowaniu z formaliną i pokazywać po szkołach jako eksponat – tubalnie śmieje się Wiesiek. Odsłania nogawkę. Jego noga jest fioletowa. Jedna wielka rana.
Przez dwadzieścia lat wstrzykiwał w nią narkotyki. Specjaliści z Monaru dawali mu najwyżej kilka lat życia. Żyje do dziś. Rosły, brodaty, uśmiechnięty. Facet do rany przyłóż. Ale kilka lat temu ludzie na jego widok schodzili z drogi. Do Jasła, gdzie się wychował, miał zakaz wjazdu.
Ćpał, sprzedawał innym kompot. Wielu już nie żyje. Po dwudziestu latach jego matka zdobyła się na szaleństwo. Po- wiedziała: albo jedziesz do Medjugorie, albo wylatujesz na ulicę.
To go ocaliło. – W czasie adoracji sięgnąłem dna – opowiada na płycie, wiernym zapisie poruszającego świadectwa. – Została tylko ciemność i rozpacz. Wyłem jak pies: Boże, jeżeli istniejesz, ratuj! Uratował.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Muzyka - poleca MJ