Wiesław Myśliwski po raz drugi otrzymał nagrodę „Nike”. W tym roku za Traktat o łuskaniu fasoli, w 1997 roku – za „Widnokrąg”. Ten werdykt jury wydaje się dobrą prognozą na przyszłość.
Budzi nadzieję, że krytycy zaczną doceniać twórczość nieudziwnioną, pozbawioną sensacji i pseudonowoczesnych prowokacji. Spodobała im się bowiem powieść traktująca o sprawach najzwyklejszych – będąca apoteozą codzienności i poezji. Już od pierwszych stron zostajemy zaproszeni przez głównego bohatera do słuchania opowieści o jego życiu.
Bardzo zwyczajnie, powtarzając zdania, zatrzymując się na szczegółach, opowiada je tajemniczemu przybyszowi. Tym przybyszem, przed którym narrator odkrywa swoje prawdy, możemy być i my. Zostajemy niejako wciągnięci do rozmowy, w której też stanowimy stronę czynną – bo razem z nim odkrywamy to, co i dla nas najważniejsze, stanowiące esencję życia, a na co dzień pomijane i niezauważane. Warto przytoczyć fragment, oddający stylistykę i ducha tego traktatu o szczególe odnoszącym nas do transcendencji: „Mówi się, że u kogoś Bóg w sercu zamieszkał.
A czy patrząc na to wszystko, Bóg nie chciałby już tylko w psich sercach zamieszkać? Nie wiemy, to prawda. Co my zresztą wiemy? Najzwyklejszych rzeczy nie wiemy”.
A wszystko odbywa się przy łuskaniu fasoli. Mam słabość do fasoli, mój tata też ją sadzi, choć – jak bohater książki – także za nią nie przepada. Ale łuskanie fasoli, tak jak dawniej skubanie pierza, to pretekst do nieśpiesznego, wysmakowanego bycia razem. Nawet podczas wojny, jak opowiada narrator, żołnierze, którzy wpadli z karabinami do domu, odstawili je, i dosiedli się do kręgu łuskających. Owo łuskanie to też wymowna metafora dochodzenia do prawdy. Trzeba włożyć wysiłek w to, żeby ją wydobyć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Książka - poleca Barbara Gruszka-Zych