Rośnie presja na Niemcy w sprawie zgody na dostarczenie czołgów Leopard 2 na Ukrainę - pisze w niedzielę belgijski dziennik "Het Nieuwsblad". Zdaniem gazety szczególnie mocno na to naciskają Polska i kraje bałtyckie. "Berlin ciągle obawia się urazić Rosję" - ocenia z kolei profesor Dirk Rochtus, ekspert ds. międzynarodowych.
Po tym jak w Ramstein w południowych Niemczech, gdzie odbyło się spotkanie sojuszników Ukrainy, na którym dyskutowano o dostawie ciężkiego uzbrojenia, nie zapadła decyzja w sprawie dostawy czołgów, zwiększa się presja na Berlin w tej sprawie, pisze "HN".
Ministrowie spraw zagranicznych państw bałtyckich wezwali Niemcy, aby te dostarczyły Ukrainie czołgi Leopard 2, napisał w niedzielę dziennik. "Jest to konieczne, aby powstrzymać rosyjską agresję, pomóc Ukrainie i szybko przywrócić pokój w Europie" - powiedział szef łotewskiego MSZ minister Edgars Rinkevics.
Zdaniem "HN" presję na Berlin zwiększa także Polska oraz Finlandia, które są zdecydowane na to, aby już dostarczyć niemieckie czołgi zaatakowanemu krajowi.
Tymczasem Niemcy znalazły się w osamotnieniu, albowiem poza tym krajem praktycznie wszyscy sojusznicy Ukrainy doszli do porozumienia w sprawie dostawy czołgów - zauważa profesor Dirk Rochtus, specjalista ds. międzynarodowych uniwersytetu w Leuven, cytowany w weekendowym wydaniu dziennika "Het Laatste Nieuws".
Rochtus twierdzi, że kolejne argumenty podawane przez kanclerza Niemiec to klasyczne wymówki. "Scholz najpierw powiedział, że chce zgody wszystkich swoich sojuszników. Potem wymyślił kolejną wymówkę: Niemcy dostarczą czołgi tylko wtedy, gdy Stany Zjednoczone wyślą czołgi Abrams" - twierdzi belgijski profesor.
Zdaniem naukowca Berlin ciągle obawia się urazić Rosję i przypomina, że ważną rolę odgrywają także powiązania gospodarcze. "Sankcje spowodowały, że wiele niemieckich firm opuściło Rosję, ale w przededniu wojny nadal działało tam przeszło 3 tys. niemieckich firm" - mówi profesor Rochtus.
Jak podkreśla belgijski badacz ostatecznie niemieckie czołgi dotrą na Ukrainę, albowiem zewnętrzna i wewnętrzna presja jest zbyt duża. "Scholz kupuje czas, aby wyjść z twarzą" - ocenia profesor uniwersytetu w Leuven.
Andrzej Pawluszek (PAP)
apa/ zm/