Kiedy Barbara Gruszka-Zych po raz pierwszy spotkała się z Miłoszem, była początkującą dziennikarką, a jej dorobek literacki stanowił zaledwie jeden tomik poezji.
Życzliwość Noblisty, uwaga i czas poświęcone poetce zaowocowały licznymi spotkaniami i ciekawą korespondencją. Dzięki nim po- wstała książka Mój Poeta, która może stanowić cenne uzupełnienie obszernej bibliografii poświęconej Miłoszowi. Na jej kartach autorka pomieściła wiele spostrzeżeń, których próżno by szukać w innych opracowaniach biograficznych.
Wrażliwość Gruszki-Zych i jej zmysł obserwacji pozwalają dostrzec takie szczegóły, jak pióro tkwiące w kieszeni piżamy na wypadek, gdyby w nocy przyszedł do głowy jakiś wiersz, czy nawet „cętki zieleniny” na języku poety jedzącego zupę jarzynową. Na pozór mało istotne drobiazgi, a jednak to właśnie z nich wyłania się portret człowieka – niezwykle łagodnego, choć wydającego czasem surowe sądy, obdarzonego wielkim poczuciem humoru i dystansem do własnej osoby, otwartego na innych.
Uwagi poczynione na marginesach wierszy „młodszej koleżanki po piórze” sporo też mówią o jego wizji poetyckiego rzemiosła. „(…) widzę dobrą ewolucję pani pisania, odejście od siebie samej na rzecz skupienia się na szczegółach” – to jedno z wielu zdań, z których odczytać można elementy artystycznego credo Miłosza. Kiedy poetka mówi, że w nowych wierszach chciałaby ukryć płeć, Noblista odpowiada: „Ale przecież jesteśmy mężczyzną i kobietą. Od zawsze istnieje poezja tak zwana kobieca, nie ma się co wstydzić”.
Taki był Miłosz. Przynajmniej dla Barbary Gruszki-Zych. Onie-śmielał ją swoją osobowością i kunsztem twórczości, z drugiej jednak strony – ośmielał do odkrywania samej siebie. Jak dobry przewodnik, który we właściwym momencie mówi: dalej już musisz iść sama.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Książka - poleca Szymon Babuchowski