Literatura, powiedzmy, chrześcijańska, żeby stała się równoważącym głosem dla twórczości popularno-lewicowo-liberalnej, musi być przede wszystkim dobra i jako taka promowana przez media.
Oczywiście trudno przebić się takim utworom w świecie zdominowanym przez swoiste blokady poprawności politycznej i trendy tolerancji dla wszystkiego, co szokujące i obrazoburcze. Dziwi jednak fakt, że nie ma ich także w mediach określających się jako katolickie czy chrześcijańskie. Mam przed sobą kilka przypadkowo zebranych numerów ogólnopolskich tygodników katolickich z bieżącego roku.
Owszem, są w nich sygnały o książkach. Jednak prezentowane są tu pozycje katechetyczne, kaznodziejskie, obyczajowe, poradnikowe, czasem historyczne czy reportażowe. Literatury pięknej – powieści, beletrystyki, poezji – jest niewiele.
Rozumiem, że tygodniki te nie są na literaturze skoncentrowane, bo mają inny profil. Jednakże jeśli się przyjmie, że podstawową funkcją poważnych mediów jest funkcja opiniotwórcza, to opinie o literaturze należałoby kształtować, dostarczając informacji i… tekstów, przykładów, choćby fragmentów. Innymi słowy, należy stworzyć popyt na dobrą chrześcijańską literaturę.
To właśnie robią koncerny medialne promujące, jak to określił Jakubowski, „swoich”, to znaczy liberalno-lewicowych twórców. Twórczość oparta na mocnych podstawach wiary, niosąca głęboko humanistyczne przesłanie, nadal powstaje, tylko czytelnicy niewiele o niej wiedzą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Iwona Startek, polonistka, Konstantów