Scenariusz „Doskonałego popołudnia” Przemysław Wojcieszek pisał z myślą, że sfilmuje go Andrzej Wajda. Ostatecznie nakręcił go sam Wojcieszek. Premiera miała miejsce dwa lata temu na festiwalu w Gdyni. Dopiero teraz film wszedł na ekrany kin.
Tak zwani młodzi twórcy nie rozpieszczają widza. Ich filmy od czasu do czasu trafiają do rozpowszechniania w kinach i szybko z nich znikają. Nikt nie chce ich oglądać. Może dlatego, że prezentują jednostronny obraz rzeczywistości, jak gdyby żywcem wyjęty z telewizyjnych serwisów.
A więc beznadzieję, marazm, brak perspektyw i nieuchronnie jakiś wątek gangsterski. W tym wszystkim miotają się młodzi bohaterowie, którzy nie mogą znaleźć swojego miejsca w otaczającym ich świecie. A raczej w Polsce, bo najczęściej po prostu uciekają gdzieś daleko. Za chlebem.
Z drugiej strony hitami stają się polskie filmy, które nie mają żadnych ambicji poza tym, by zgarnąć kasę. Utrzymane w telenowelowej konwencji, prezentują kompletnie wyprany z realiów, fantastyczny obraz rzeczywistości. One nawet nie fałszują rzeczywistości. One ją tworzą. To współczesne bajki dla dorosłych. Z happy endem. Ich sukces nie dziwi. Przecież widz potrzebuje także nadziei.
Karkołomna próba
W tym filmowym krajobrazie „Doskonałe popołudnie” Wojcieszka zaskakuje, bo okazuje się karkołomną próbą połączenia obu tych nurtów. Próbą tylko częściowo udaną, ale zasługującą na uwagę. Z jednej strony reżyser ostro rysuje bliski rzeczywistości obraz współczesnej Polski, bez upiększeń, nie popadając jednak w czarnowidztwo. Z drugiej śmiało wykorzystuje w opowiadanej historii schematy i wątki, które z powodzeniem funkcjonują w popularnych telenowelach.
Z tym że nadaje im nową jakość. Zakończenie również znacznie odbiega od tego, do jakich przyzwyczaiło nas smutne polskie kino. Wojcieszek to swoisty fenomen. Tworzy kino oryginalne, idzie pod prąd modnej, nie tylko zresztą w kinie, zbiorowej obsesji niemożności. Można się z nim w wielu kwestiach nie zgadzać, nie można mu jednak odmówić talentu i bijącej z jego filmów elektryzującej energii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz