Ks. Jan Twardowski poprawia humor. To fenomen jego pisania. Nawet w autobiografii, gdzie porusza poważne tematy powołania kapłańskiego, wiary, śmierci, humor pojawia się na każdym kroku.
„Trzeba umieć się śmiać z siebie, by nie stać się śmiesznym. Humor to jest dystans do siebie” – pisze. Podczas lektury zdajemy sobie nagle sprawę, że ta poprzeplatana anegdotkami i autoironią opowieść to poważny wykład o tym, co w życiu najważniejsze.
Prostym językiem, szczerze, na własnym przykładzie ks. Twardowski przedstawia nam prawdy, których trzeba by szukać w różnych księgach, a i tak by się ich nie znalazło. To nietypowa biografia, bo jej bohater jest jakby na drugim planie.
Na pierwszym znajduje się Pan Bóg i ludzie, których autor „Znaków ufności” spotkał. Pisze o nich z jednakowym szacunkiem, niezależnie od tego, czy byli profesorami, czy ludźmi chorymi umysłowo, starcami, dziećmi.
Wszystkim poświęca uwagę. Każde spotkanie, którego nie waha się nazwać cudem, uczy go jakoś mądrości. „Zawsze żyłem w cieniu wielkich”, powtarza skromnie, mając na myśli księży, nauczycieli, poetów. Możemy powiedzieć, że czytając jego książki, mieliśmy szczęście być w jego cieniu. Ale lepiej nazwać to blaskiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych