Wiara przestała być tematem tabu w tekstach rockowych, a nawetw muzyce pop. Czy jednak śpiewanie o Bogunie przychodzi dziś niektórym artystomzbyt łatwo?
Dzisiaj nikogo nie dziwi, że imię Boga wyśpiewywane jest przy dźwiękach ostrych gitar i głośnej perkusji. Ale nie zawsze tak było. Kiedy rodziła się polska muzyka rockowa, czy wcześniej bigbitowa, mało komu przychodziło do głowy, że może się ona stać nośnikiem religijnych treści.
Msza beatowa Czerwono-Czarnych, której fragmenty do dziś można usłyszeć na oazach, była na tym tle zupełnym wyjątkiem. W latach 60. i 70. śpiewano raczej o kwiatach we włosach, malowanych lalach i zabawie w ciuciubabkę. Polski rock mógł sobie istnieć, byle był grzeczny i nie zajmował się poważnymi sprawami. Duchowość, podobnie jak polityka, nie była tematem mile widzianym przez panów decydujących o kulturze.
Sytuacja zmieniła się nieco wraz z narodzinami polskiego punk rocka. Na pierwszej płycie Brygady Kryzys (1982) znalazła się np. zainspirowana Biblią anglojęzyczna piosenka „Fallen, Fallen is Babylon”. Nawiązania do Starego Testamentu pojawiały się także często w muzyce reggae, w utworach takich zespołów jak Izrael czy Gedeon Jerubbaal. Co prawda teksty z aluzjami do Biblii sąsiadowały często z utworami o zupełnie innej wymowie, jak zawierająca pochwałę marihuany „Ganja” Brygady Kryzys. Wiara przestała jednak stanowić temat tabu, a słowo „Bóg” coraz częściej pojawiało się w piosenkach.
Ksiądz proboszcz już się zbliża
W zależności od sytuacji politycznej zmieniał się również stosunek polskich muzyków rockowych do instytucji Kościoła. O ile w latach 80. krytyka Kościoła w tekstach rockowych była czymś sporadycznym (wyjątki to np. piosenka Tiltu o tym, że „pieniądze dzwonią w kościele”, czy niektóre teksty lidera Kultu, Kazika Staszewskiego), o tyle po roku 1989 wybuchła ze zdwojoną siłą. Jako jeden z pierwszych zaatakował Big Cyc: „Kiedyś rządził tu sekretarz,/ który umiał tylko kraść./ Dzisiaj proboszcz grzmi z ambony,/ kogo w dyby trzeba brać” – śpiewali muzycy zaledwie dwa lata po upadku komunizmu.
Niemal w tym samym czasie wybuchła afera związana z piosenką zespołu Piersi zatytułowaną „ZChN zbliża się”. Tytuł zresztą dość mylący, bo piosenka wcale nie była o ZChN-ie,tylko o księdzu, który upija się podczas kolędy, a następnie rozbija swoją toyotę. A wszystko na melodię pieśni „Pan Jezus już się zbliża”, co stało się przyczyną oskarżenia autora, Pawła Kukiza, o profanację. Być może jednak sprawę niepotrzebnie nagłośniono, ciągając Kukiza po sądach – w ten sposób zrobiono bowiem reklamę utworowi o miernej wartości artystycznej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski