Majowie zbudowali wielką cywilizację. Jak to możliwe, że nagle przestała ona istnieć? To jedna z największych zagadek w historii ludzkości.
W XIX wieku europejscy uczeni ze zdumieniem odkryli, że indiański lud Majów stworzył ponad tysiąc lat temu kulturę, która pod niektórymi względami przewyższała współczesną sobie cywilizację europejską. Kultura Majów przeżywała rozkwit od IV do IX wieku. Potem nadszedł tajemniczy kataklizm. Z czasem ta cywilizacja odrodziła się w zdegenerowanej formie, stopniowo zanikając. Dziś Majowie to zacofany lud żyjący w prymitywnych warunkach.
Grecy Ameryki
Majowie nie stworzyli państwa. Były to luźno powiązane ze sobą miasta, trochę przypominające starożytną Grecję. Dlatego uczeni nazywają czasem Majów Grekami Ameryki. Ich matematyka i astronomia stały na bardzo wysokim poziomie. Wcześniej niż Europejczycy znali liczbę zero, a ich kalendarz był dokładniejszy niż kalendarz gregoriański, wprowadzony w Europie w XVI wieku! Budowali ogromne piramidy służące celom kultowym. Budowali też kamienne drogi, domy z podziemnymi piecami, łaźnie parowe. Pisali księgi, sporządzali mapy.
Jak dinozaury?
Uczonych od dawna intrygowała pewna prawidłowość. Wszystkie wielkie kultury Ameryki po okresie rozkwitu nagle znikały. Wielkie miasta ze wspaniałymi budowlami porzucano niemal z dnia na dzień. Do dziś uczeni odkrywają w dżungli takie porzucone miasta. Tak było z kulturą Olmeków, ten sam los spotkał Majów. Nagle upadły też dwa wielkie indiańskie imperia: Azteków w Meksyku i Inków w Peru. Długo sądzono, że stało się to za sprawą hiszpańskich konkwistadorów. Zapominano przy tym, że zdobywca Meksyku, Hernán Cortés, miał raptem 500 żołnierzy, a zdobywca Peru, Francisco Pizarro – zaledwie 180. Taką siłą nie da się podbić rozległego państwa liczącego kilka milionów mieszkańców. Uczeni szukali przyczyn kataklizmów indiańskich kultur. Badano zmiany klimatu, szukano śladów wojen. Na próżno.
Bogowie żądają krwi
W cywilizacjach prekolumbijskich ogromną rolę odgrywała religia głosząca, że świat odradza się przez śmierć, a ludzkie ciało jest pokarmem bogów. Bogowie są wciąż głodni. Jeśli padają deszcze, trzeba ubłagać boga deszczu, który żywi się łzami dzieci. Wtedy składa się w ofierze dzieci. Z kolei bóg słońca, wycieńczony po nocnej wędrówce przez podziemia, łaknie krwi i serc mężnych wojowników.
Aztekowie, których religię znamy dziś najlepiej, składali rocznie w ofierze około 20 tysięcy ludzi. Nie było miesiąca bez krwawej ceremonii. Żeby wyłonić ofiary, organizowano tzw. wojny kwiatowe. Mieszkańcy umawiali się na bitwę na polu kwiatów. Pokonani wojownicy musieli poświęcić się dla dobra innych i zginąć podczas najbliższego obrzędu.
Nie inaczej było w cywilizacji Majów. Wydaje się, że problemy gospodarcze spowodowały zwiększanie liczby ofiar, by przebłagać bogów. Tymczasem indiańska gospodarka skazana była na kłopoty. Cywilizacje prekolumbijskie były bowiem w niektórych sprawach zacofane. Indianie nie potrafili np. zastosować koła w transporcie. Nie znali też zwierząt jucznych i pociągowych. Uprawiali ziemię kamiennymi motykami i drewnianymi kijami. Tymczasem kapłani mówili, że ofiar jest wciąż za mało. Możliwe więc, że co pewien czas następował bunt ludności. To tłumaczyłoby nagłe porzucanie miast, będących przede wszystkim ośrodkami kultu, a nie miejscami zamieszkania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa