To jakieś nowe wylanie Ducha. Jakiś nowy zapał, nowa energia – nie mógł się nadziwić gitarzysta Robert Cudzich stojący pod sceną, na której grał zespół Deus Meus.
Ogólnopolska trasa koncertowa szczecinian, świętujących dwa lata temu swoje dziesiąte urodziny, doczekała się płyty. Każdy, kto widział chór w akcji, sięgnie po Trasę z przyjemnością. Przez kilkanaście dni muzycy jeździli autobusem przez zasypane śniegiem polskie drogi. Jazzman Michał Kulenty był pełen podziwu: „Dziewczyny i chłopcy wstają w środku nocy, by dotrzeć ze Szczecina, czyli z końca świata, na koncert.
A poza tym są naprawę skromni, woda sodowa nie uderza im do głowy. To, co robią, robią dla Boga”.
Od pierwszej płyty jestem fanem Deusów. To znakomita grupa. Do tańca i do różańca. Ich koncerty są tyglem szczerej modlitwy, żywiołu i profesjonalnie zaaranżowanej muzyki. Gdy grali na Festiwalu Stróżów Poranka, chorzowski Teatr Rozrywki eksplodował.
„Trasa” to pierwsza w historii zespołu płyta live. Obok skocznych, wpadających w ucho piosenek w klimatach jamajsko-karaibskich (nogi same rwą się do tańca!), usłyszymy kilka utworów o stonowanym, wyciszonym charakterze. Sporo nowoczesnych brzmień. „Trzeba odpowiedzieć na wyzwanie czasu. Nie można tkwić w latach osiemdziesiątych i twierdzić, że gra się nowoczesną muzykę.
Trzeba wejść w erę samplerów, loopów i hip- -hopu” – wyjaśnia opiekun grupy o. Andrzej Bujnowski. Na płycie znajdziemy największe przeboje zespołu. Album brzmi świetnie, bo producentem muzycznym płyty jest Marcin Pospieszalski. Usłyszymy m.in.: „Kocham, więc nie muszę się bać” „Święte imię Jezus” „Jahwe”, „Pan jest wśród nas”, „Niechaj zstąpi Duch Twój”, „Tyś jak skała”, czy uwielbieniowe „Ogrody”
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Muzyka - poleca Marcin Jakimowicz