Najbardziej zagorzali polscy fani Pink Floydw piątek pojadą do Poznania na operę Watersa, a w sobotę do Gdańska na koncert Gilmoura.
Sam zespół jak dotąd nie zagrał w Polsce i nic nie wskazuje na to, by miało się to w najbliższym czasie zmienić. Ale i tak fanów Pink Floyd czeka w najbliższym tygodniu nie lada gratka. 25 sierpnia na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich zobaczymy światową premierę opery Rogera Watersa „Ça Ira”, a 26 sierpnia w Stoczni Gdańskiej wystąpi David Gilmour.
W duchu Pucciniego
– Byłem bardzo zdziwiony, kiedy po prapremierze opery, która odbyła się w Rzymie, zapukali do mojego pokoju Janusz Józefowicz i Marek Szpendowski i powiedzieli, że są zainteresowani wystawieniem „Ça Ira” w Polsce. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony do tego pomysłu, ale przekonali mnie i jestem teraz bardzo szczęśliwy – opowiadał Roger Waters podczas wizyty w naszym kraju.
Widowisko miało pierwotnie zostać wystawione 7 lipca i stanowić kulminacyjny punkt obchodów 50-lecia wydarzeń czerwcowych z 1956 roku. Podczas pracy nad spektaklem pojawiły się jednak nowe pomysły inscenizacyjne. Konieczne okazało się m.in. wykorzystanie dodatkowej, trzeciej sceny i zaangażowanie kolejnych artystów. W takiej formie opera ma być wystawiana przez następne lata na całym świecie, stąd dbałość o każdy szczegół. Wykonanie rzymskie miało charakter koncertu, natomiast w plenerowej wersji, wyreżyserowanej przez twórcę „Metra”, Janusza Józefowicza, konwencja operowa zostanie uzupełniona elementami cyrkowymi, pirotechniką i grą światła. W widowisku udział wezmą zespoły muzyczne, baletowe i orkiestra Teatru Wielkiego w Poznaniu, a także goście: London Community Gospel Choir i Poznański Chór Chłopięcy.
„Ça Ira” jest operą klasyczną, utrzymaną w stylu dzieł Pucciniego. Według krytyków nie ma w sobie nic z nowatorstwa, tak charakterystycznego dla nagrań Pink Floyd. Jedynym odstępstwem od tradycji opery dziewiętnastowiecznej jest kompozycja „To the Windward Isles”, w której usłyszymy elementy pieśni gospel. Scenograf Andrzej Woron podziwia Watersa za to, że będąc artystą „z zupełnie innej bajki”, zdecydował się sięgnąć po formę opery.
Granice wolności
Decyzja muzyka nie dziwi jednak aż tak bardzo, jeśli przypomnimy sobie, że Waters od dawna tworzył tzw. albumy koncepcyjne, które nie były jedynie zbiorami luźnych piosenek, ale stanowiły zawsze przemyślaną całość (często zdarzało się nawet, że jeden utwór przechodził w drugi bez wyraźnej granicy). Taką płytą był np. album Pink Floydów „The Dark Side of the Moon” z 1973 roku, dziś należący już do klasyki rocka. Najgłośniejszym z projektów Watersa była oczywiście płyta „The Wall”, wydana w 1979 roku. Do muzyki z tego albumu, będącego opowieścią o alienacji człowieka we współczesnym świecie, został zrealizowany słynny film Alana Parkera. Te dźwięki odżyły raz jeszcze w 1990 roku, kiedy to przedstawienie muzyczne „The Wall – Live in Berlin” stało się symbolicznym zwieńczeniem zwycięstwa Europy nad komunizmem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski