Maciej Bielawski, Blask ikon, Wydawnictwo „Homini”, Kraków 2005
Ikona jako przedmiot kultu w potocznej świadomości Polaków łączy się z szeroko pojętym wschodnim chrześcijaństwem albo wręcz z konkretnym patriarchatem – zazwyczaj moskiewskim. Nader podobni jesteśmy w tym do społeczeństw Europy Zachodniej, które przez wieki nie potrafiły odróżnić Polaków od Rosjan, a Rosjan od Ukraińców. Niejako na przekór tej przykrej skłonności idzie wydana przez krakowskie wydawnictwo „Homini” książka Macieja Bielawskiego Blask ikon.
Autor wprowadza czytelnika w przestrzeń znacznie szerszą i głębszą, ukazując nie tylko wielość i inność reguł, jakim poddane powinno być właściwe rozumienie, czytanie ikony, ale także udowadniając, że ikona stanowi część wspólną, zapomniany i odrzucony w zachodnim chrześcijaństwie obraz. Ten swoisty przewodnik pokazuje że „ikoniczne” przedstawienia to wcale nie domena Rusi, prawosławia czy Słowiańszczyzny, bowiem ikonami okazują się niektóre mozaiki w świątyniach północnych Włoch czy krzyż franciszkański.
W swojej książce Bielawski punkt po punkcie udowadnia, że ikona zawiera w sobie treść i schemat uniwersalny, wspólny dla rozlicznych odłamów chrześcijaństwa, a jej pozorna hieroglificzność nie wynika z ułomności ikonopisów, ale innych reguł, którym musi być podporządkowana. Ta inność pozornie razi przyzwyczajone do zachodniej sztuki sakralnej oko, ale objaśniona – powoduje, że czytelnik (książki i ikon) ma możliwość ponownego zadomowienia się w przestrzeni, jaką ikona odsłania.
Ikona nie jest bowiem obrazem ułomnym z powodu nieporadności piszącego, ale jest załamaniem światła, zaburzeniem proporcji, pęknięciem konwencjonalnej struktury i przestrzeni, które ma ukazać Inną Przestrzeń, Przemienioną Rzeczywistość i z tą przemianą ma oglądającego konfrontować. Jednak ikona, łamiąc tradycyjne zasady obrazowania, pokazując inny porządek świata, kieruje umysł oglądającego, odczytującego nie tylko ku tamtemu, innemu światu, ale ku temu, że to Coś, ten Blask – jest już teraz, tutaj, obok.
Ikona jest pisana, zatem musi być właściwie odczytywana – tak przekonuje autor. Warto tę książkę pochwycić i czytać niespiesznie, w przer-wach od codzienności. Warto próbować ujrzeć w ikonie nie tyle odblask obcej kultury, co wspólne odbicie tego, co ostateczne, Nie-Do-Pojęcia. Dla każdego rusofila, ale także chrześcijanina, katolika, Słowianina, człowieka próbującego rozumieć świat, w jakim żyje, książka Bielawskiego to lektura obowiązkowa. W omawianych przez niego obrazach jest zawarte to, co – jak dla mnie – najpełniej wyraża kondycję człowieka wobec ostateczności, ten moment, w którym pozostaje tylko zaintonować: „Hospody, pomiłuj”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Radosław Wiśniewski