Nowy tom wierszy Tadeusza Dąbrowskiego, zatytułowany Te Deum, jest opowieścią o dojrzewaniu i poszukiwaniu tożsamości. Bohater twórczości 26-letniego poety z Gdańska to współczesny człowiek, rozdwojony w sobie, doświadczający rozdarcia na różnych poziomach życia.
Jest rozpięty między katolicyzmem a grzesznymi uciechami proponowanymi przez świat, między miłością do matki a uczuciem do dziewczyny, wreszcie – między miłością w ogóle a egoizmem. Świadomość owej podwójności przeraża. Ukazuje to wiersz „id”, w którym autor buduje metaforę rozdwojenia z konsekwentną dosłownością – z jednej osoby wyłaniają się nam nagle dwie różne postacie. „Gdyby na siebie wpadli w sklepie, kinie lub windzie,/ przestraszyliby się śmiertelnie” – pisze Dąbrowski.
Jeśli porównamy bohatera tych wierszy z jego prototypem z barokowych sonetów Sępa-Szarzyńskiego, dostrzeżemy istotną różnicę. O ile bohater Sępa toczył „straszliwe boje” z szatanem, światem i ciałem, to człowiek z tomiku Dąbrowskiego częściej poddaje się światu. Może dlatego, że pokusy są dziś silniejsze, a może ze zwykłego wygodnictwa? Trudno orzec. Faktem jest jednak, że sporo tekstów w książce mówi o upadkach, z których podmiot liryczny nie zawsze chce się podnieść.
Gdzie zatem można dostrzec rozdarcie, dramat, o którym była mowa wcześniej? Przede wszystkim w tych utworach, w których bohater uświadamia sobie nie tylko swój grzech, ale także wynikającą z niego śmieszność i małość. Przejmujące są wiersze inspirowane nabożeństwem Drogi Krzyżowej, podczas którego kontrast między sacrum i profanum staje się boleśnie wyrazisty: „żebyś upadał przynajmniej pod/ ciężarem jakiegoś porządnego morderstwa,/ którego bym się dopuścił na niewinnym, lecz// nic z tego, umierasz za moje nieskromne myśli,/ za kieszonkowe wydane na browar i fajki” („Ecce homo”).
„Te Deum” jest więc także opowieścią o Bogu, a raczej o tęsknocie za Nim. Wiersze religijne pełne są wyciszenia, a o Stwórcy mówi się jedynie przez paradoksy: „(…) wyczuwam Jego/ troskliwą nieobecność. (Która jest przemilczanym/ słowem, zaniechanym gestem, zawieszonym/ wzrokiem, zatrzymanym na chwilę oddechem. Ten// bezdech to twoje życie)”. To, co najważniejsze, ujęte zostało w nawias, bo stanowi zaledwie szkic. – Stwórca ukrywa się, wymyka kategorycznemu nazwaniu.
Dopiero na końcu będzie można stwierdzić, czy wiersz, którym jest nasze życie, mówił o Bogu. Na razie trwa poszukiwanie, które odbywa się często po omacku: „Dojrzewanie do siebie/ to poszukiwanie/ tylko ze snów znajomej/ oazy na obcej pustyni// bez cienia pewności że jest/ tam jeszcze woda a jeśli// jest czy nadaje się// do picia”. Oazy z brudną wodą są na każdym kroku. By znaleźć czyste źródło, bohater Dąbrowskiego musi się sporo natrudzić.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski