Milena Wieczorek, „Cząstka światła”, Bernardinum, Pelplin 2005.Zbigniew Jankowski, „Odpływ. Sztuka ubywania”, Polnord – Wydawnictwo Oskar, Bernardinum, Gdańsk 2005.
Kiedy ojciec i córka niemal jednocześnie wydają swoje tomiki poetyckie, rodzi się pokusa, by zestawiać je ze sobą, porównywać, szukać pokrewieństwa w wierszach. Pokusie takiej trudno się oprzeć, tym bardziej gdy mamy do czynienia z całą rodziną poetów: rodzice – Teresa Ferenc i Zbigniew Jankowski znani są miłośnikom liryki od dawna, a twórczość córek – Anny Janko i Mileny Wieczorek zdobywa ciągle nowych czytelników.
Wydany niedawno tomik Mileny Wieczorek Cząstka świa-tła już od pierwszego utworu uderza żarliwym tonem. Słowa „Błogosławieństwa” wypowiadane są jakby w modlitewnej ekstazie: „Niech ci zakwitnie pierś niebieskim światłem/ Niech ci ramiona wypuszczą wszystko aby objąć Diament/ płomieniejący w niebo, i niech Dafne białym/ drzewem z twojego serca wybiega wybiega/ coraz potężniej wrasta i wyrasta”. Pierwszą część zbioru wypełniają przede wszystkim modlitwy, pełne namiętności, mające „uderzać jak piorun i zapalać ołtarz”. Gwałtowność tęsknoty za Bogiem, przebijająca z niektórych wierszy, budzi skojarzenia z twórczością mistyków. Sama autorka nie unika zresztą tych skojarzeń, przywołując chociażby postać św. Jana od Krzyża czy – w motcie – św. Efrema Syryjczyka.
Również utwory inspirowane arcydziełami kultury europejskiej, pomieszczone w drugiej części zbioru, pełne są podobnego żaru i tęsknoty. Słusznie zauważa w posłowiu Karol Maliszewski, że w wierszach Mileny Wieczorek została wypowiedziana „wizja jednoczesności kulturowego istnienia”. Gdy w poemacie „Ismena” bohaterka wyznaje swoją winę, słyszymy w niej nieoczekiwanie echo historii zaparcia się św. Piotra: „Zbliża się do siostry/ ciemnej i gorzkiej Od niej udało się odejść/ Ismenie trzykroć – po trzykroć umarłą/ pokochałeś Po trzykroć bądź błogosławiony”.
Nowe wiersze Zbigniewa Jankowskiego, choć również przeniknięte Tajemnicą, są bardziej stonowane, wyciszone. „Tu już nie chodzi o słowa” – mówi poeta. Tytułowa „Sztuka ubywania” oznacza stopniowe umieranie dla siebie i świata, po to, by zjednoczyć się z Bogiem. „Już nie muszę rozumieć, dowodzić/ swego. Zgoda/ na falowanie” – czytamy w jednym z wierszy. Twórczość Jankowskiego, pełna obrazów morza, sytuuje się pomiędzy dwoma biegunami: z jednej strony bohater dąży do „rozpłynięcia się” w Bogu, z drugiej – drażni go „święty spokój” wiary, który kojarzy mu się z pychą. Po zapisie dramatu walki o wiarę, jakim był poprzedni zbiór, „Ciernie wody”, Odpływ. Sztuka ubywania jest jednak powrotem do kontemplacji. Czy ostatecznym? Trudno powiedzieć, bo życie i poezja są nieprzewidywalne – jak morze. Fale jednak stopniowo wyciszają się, a poeta może powiedzieć: „Nareszcie domarłem/ do mojego Boga na krzyżu/ jak na szczątku tratwy”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski