Uczniowie jednej z krakowskich szkół upiekli ciasta, przynieśli buty i skarpetki i zanieśli bezdomnym. Młodzi nie chcą, by przy opłatku życzyć im szóstek. Woleliby usłyszeć od najbliższych, że są dla nich ważni.
Zespół Szkół Przemysłu Spożywczego przy placu Matejki w Krakowie. Tydzień przed świętami panuje tu spory ruch: w pracowni ciastkarskiej uczniowie pieką świąteczne pierniki, w jednej z klas przygotowują życzenia, w innej pakują paczki. Plakat na korytarzu przekonuje że „pomaganie wzmacnia”. Przedświąteczny wolontariat to dobra okazja, by porozmawiać nie tylko o samej akcji, ale i o tym, jak młodzież przeżywa święta.
W święta chodzi o miłość
– Razem z nauczycielami zastanawialiśmy się, co możemy zrobić dla innych przed świętami. Pojawił się taki pomysł i od razu zaangażowaliśmy się całym sercem – opowiada Agata. – Upiekliśmy sami w domu ciasta, rodzice nam pomagali. Bracia albertyni podpowiedzieli nam, że najlepszą pomocą dla bezdomnych będą ciepłe skarpety i buty. Więc kto mógł, przyniósł nowe skarpety lub używane buty, ale takie, w których da się jeszcze chodzić. Po lekcjach zanosimy to wszystko bezdomnym. To drobny upominek. Ale dla tych ludzi to takie małe światełko, które może ich ogrzać. – W te święta chodzi przecież o miłość. Ludzie się spotykają, łamią się opłatkiem. Chcieliśmy, żeby ci ludzie też poczuli, że są święta i że ktoś o nich myśli, chociaż przez chwilę. Chcemy też zamienić z nimi parę słów, by nie myśleli, że przynieśliśmy paczkę, bo ktoś nam w szkole kazał. A to nie tak, bo my przecież sami chcemy to robić – dodaje Marcelina z tej samej klasy. Karina: – Dzięki tej akcji dowiadujemy się czegoś nowego o sobie samych. Zwykle w szkole wygłupiamy się czy rozmawiamy o swoich sprawach, a teraz możemy zobaczyć, że każdy z nas ma też kawał serca dla innych. Klaudia: – Kiedy widzimy ludzi biedniejszych od nas, uczymy się doceniać to, co mamy. Ci ludzie nie są gorsi od nas. Karol: – Święta to moment tęsknoty za bliskością innych ludzi. Oni się cieszą, że ktoś o nich pamięta. Chcemy ich podtrzymać na duchu. A ja, jak komuś pomogłem, to też czuję radość. Czuję się przez to kimś lepszym.
Odskocznia od codzienności
Z kilkoma starszymi uczniami rozmawiam o świętach. Jak je przeżywają, co jest dla nich ważne, jak rozumieją ich sens? Kuba: – Na ogół jest tak, że gonimy: dom, szkoła, dom i tak w kółko. Święta to jest taka odskocznia od tego, czas dla rodziny. Kasia: – To jakby podsumowanie roku. Przez cały rok różne rzeczy nas spotykają, radosne, smutne, raz na plusie, raz na minusie. A Wigilia w gronie rodziny sprzyja podsumowaniu tego wszystkiego, zastanowieniu się, po co to wszystko. Co właściwie świętujemy? Jadwiga: – To, że Jezus przyszedł do nas i chce być z nami. Nie jest odległym Bogiem w niebie, ale zstępuje na ziemię. Boże Narodzenie przypomina nam prawdę, że Bóg jest z nami cały czas. To jest właśnie piękne. Justyna: – To nie jest tak, że Bóg nas stworzył i już się nami nie interesuje, na zasadzie: róbcie sobie, co tam chcecie, męczcie się sami. Bóg chce poznać ludzkie cierpienie i ludzką radość, po prostu chce być blisko. No dobra, ale skąd wiemy, że to Bóg? – No jak to skąd? – dziwi się Kuba. – Z Pisma Świętego! Jezus był zapowiedziany przez proroków, Izajasza i innych. Czytamy o tym, że anioł zwiastował Maryi. Poza tym jest to wydarzenie historyczne, od którego liczymy naszą erę. Wiemy, że był wtedy spis ludności, który przeprowadzano w Cesarstwie Rzymskim, czyli to jest konkret, który można sprawdzić w innych źródłach. Klaudia: – Bóg jest przecież żywą Osobą, mamy z Nim kontakt, czujemy Jego obecność, kiedy się modlimy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz