– Przez telefon można rozmawiać tylko przy oknie albo na dworze. W środku kontenera zasięgu już nie ma – mówi s. Klara, karmelitanka bosa z budującego się klasztoru w Suchej Hucie.
Południowe krańce archidiecezji gdańskiej. Miejsce zapomniane raczej przez ludzi, bo na pewno nie przez Boga. Sucha Huta należała ongiś do parafii w Mierzeszynie, gdzie koło kościoła św. Bartłomieja znajduje się grób ks. Jana Pawła Aeltermanna, który – sam będąc Niemcem – sprzeciwiał się ostro narodowemu socjalizmowi. Autor broszury „Swastyka czy krzyż Chrystusowy” został rozstrzelany wraz z sześćdziesięcioma Polakami w 1939 r. Niedaleko miejsca, na którym dziś powstaje klasztor, przebiegała granica pomiędzy Wolnym Miastem Gdańskiem a Polską. Może dlatego jest tu nadal tak dziko i pięknie.
Miejsce pustynne
Jeszcze zanim pojawił się pomysł, żeby zbudować tu Karmel pod wezwaniem Słowa Bożego, w połowie lat 90. ub. wieku przybyli tutaj karmelitańscy eremici. Ojcowie Serafin i Krzysztof żyją w pustelni niedaleko Suchej Huty, w Drzewinie. – My o naszą fundację też bardzo długo się modliłyśmy. W 2005 r. podczas peregrynacji relikwii św. Tereski od Dzieciątka Jezus po archidiecezji gdańskiej, nasza wspólnota z Gdyni-Orłowa podjęła jednogłośną decyzję, że staramy się o nowy klasztor – wspomina s. Róża.
Niecały rok po peregrynacji siostry otrzymały prezent. – Znalazł się donator z Gdańska, który kupił nam dziewięć hektarów w tym właśnie miejscu – mówi. Zanim na dziewiczej łące stanęły kontenery, siostry musiały trochę powalczyć: trzeba było zbudować drogę dojazdową, doprowadzić prąd. W maju 2008 r., w ciągu jednego dnia, stanęły pierwsze mieszkalne kontenery. Szybko też karmelitanki zaczęły się starać o pozwolenie na budowę.
Wieść, że po polach wraz z geodetami kręcą się zakonnice, bardzo szybko ogarnęła samą Suchą Hutę i okoliczne tereny. – Gdy jeszcze nie było żadnego kontenera, stał tylko krzyż, a siostry nocowały czasami w namiocie, poszedłem podsypać dzikom trochę kukurydzy – mówi Franciszek Szyc, sąsiad. Kukurydza po to, żeby łatwiej dzika ustrzelić, bo Franciszek jeszcze niedawno polował. Wtedy też po raz pierwszy zobaczył siostry siedzące na kamieniach i spożywające jakiś posiłek. – Przyszedłem do domu i mówię: nie! Na kamieniach siedzieć nie będą – wspomina. Pierwszy stół i dwie ławy stoją przy kontenerach do dziś.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Sławomir Czalej