Czy Akcja Katolicka to tylko odkurzony relikt zamierzchłej epoki? Czy raczej ciągle aktualny sposób na formację „aktywnego katolika”?
Kilka lat temu podczas kongresu Akcji Katolickiej w Poznaniu starsi członkowie narzekali, jak to mało w ich szeregach ludzi młodych. Wtedy przysłuchujący się temu bp Stefanek miał zapytać: „A gdzie są wasze wnuki?”. Ta scenka dobrze chyba ilustruje pytanie, jakie zadają różne osoby w Kościele: Akcja Katolicka doskonale sprawdzała się w Polsce międzywojennej, ale czy odtworzona w latach 90. nie stała się raczej stowarzyszeniem sentymentalnym, wspominającym dawne struktury? Przed wojną nie było praktycznie żadnych innych ruchów. Dziś przestrzeń kościelna została zagospodarowana przez liczne grupy, wspólnoty i stowarzyszenia. To w nich swoje miejsce na rozwój duchowy i przygotowanie do pełnienia odpowiedzialnych ról w Kościele i w społeczeństwie znaleźli i młodsi, i starsi. Z drugiej strony trudno odmówić 26 tysiącom obecnych członków AK dobrej woli i powiedzieć: nie ma już miejsca na waszą działalność. Skoro są ludzie, to są również potrzeby. Pozostaje jednak pytanie, czy sama Akcja Katolicka potrafi określić swoją tożsamość w nowej rzeczywistości.
Z czym to się je
Akcja Katolicka nie jest, rzecz jasna, polskim wynalazkiem. Formalnie do życia powołał ją papież Pius XI w 1928 roku, choć to Pius X jeszcze w 1903 roku użył po raz pierwszy tej nazwy. Stowarzyszenie świeckich katolików od początku miało działać w oparciu o struktury kościelne i w ścisłej współpracy z biskupami. Celem było stworzenie elity: świadomej i odpowiedzialnej za Kościół i społeczeństwo. W przedwojennej Polsce AK liczyła aż 750 tys. członków. Podczas gdy w innych krajach Akcja Katolicka rozwijała się również po wojnie, w komunistycznej Polsce jej działalność zamarła. Dopiero w 1993 roku Jan Paweł II w przemówieniu do polskich biskupów powiedział m.in.: „Trzeba więc, aby na nowo odżyła. Bez niej bowiem infrastruktura zrzeszeń katolickich w Polsce byłaby niepełna”. Już trzy lata później zaczęły powstawać oddziały AK, w różnych diecezjach z różnym skutkiem. Niektórzy zwracali uwagę na problem, że Akcja została reaktywowana w tej samej formie i strukturach, w jakich działała w okresie międzywojennym. Rodziło się pytanie, czy AK powinna być jedną z wielu grup działających w parafii, czy też jakąś grupą nadrzędną wobec innych, tak jak było to w okresie międzywojennym.
Jest miejsce dla AK
Halina Szydełko, prezes Zarządu Krajowego Akcji Katolickiej w Polsce, nie zgadza się z opinią, że stowarzyszenie nie przystaje do dzisiejszych realiów. – Owszem, powstało mnóstwo ruchów i stowarzyszeń, ale nadal pozostaje pole dla naszej działalności – mówi. – Na pewno AK nie chce narzucać innym swojej dominacji, nie chce też przejąć działań innych ruchów. AK ma odpowiadać na potrzeby konkretnego środowiska. Jeśli więc są diecezje obejmujące tereny rolnicze, to pomagamy rolnikom. Nie jest to tylko wsparcie duchowe. W miastach, gdzie panuje duże bezrobocie, AK zainicjowała np. kluby pomocy koleżeńskiej. To nie tylko szukanie pracy, ale też pomoc materialna – wylicza Halina Szydełko.
– Nigdy nie definiowałem tożsamości Akcji Katolickiej w kategoriach „problemu” – uważa z kolei ks. dr Grzegorz Noszczyk, asystent kościelny AK w diecezji sosnowieckiej. – Doktrynalnym wyróżnikiem stowarzyszenia było i jest ścisłe powiązanie apostolskiej misji świeckich z hierarchią Kościoła – Ojcem Świętym, biskupami i proboszczami. I to się dokonuje zarówno w parafialnych oddziałach, jak i na poziomie diecezji – dodaje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina