W Stalowej Woli prezydent miasta sądzi się z Kościołem o… krzyż.
W zeszłym tygodniu miał się odbyć w Stalowej Woli nietypowy proces. Przedmiotem sporu między prezydentem Andrzejem Szlęzakiem a przedstawicielami lokalnego Kościoła stał się krzyż. Postawili go uczestnicy Drogi Krzyżowej, która przeszła ulicami miasta 27 lutego. Procesję w intencji bezrobotnych prowadził wówczas biskup pomocniczy Edward Frankowski, a sam krzyż stał się czymś w rodzaju wotum w czasie fali zwolnień wśród pracowników huty. Co zatem tak zdenerwowało prezydenta, że postanowił wytoczyć proces ks. Jerzemu Warchołowi, proboszczowi parafii Opatrzności Bożej? Czy chodzi o fakt, że krucyfiks stanął na terenach miejskich? – Nie toczę walki z krzyżem – twierdzi prezydent. – Uważam tylko, że potraktowano go instrumentalnie. Chodzi o załatwienie sprawy, którą w wolnej Polsce można załatwić zupełnie inaczej: pozyskanie terenu pod budowę kościoła. – Trudno pogodzić się z samą ideą procesu sądowego o usunięcie krzyża z miejskiej działki. Wierni mają bowiem prawo do tego, aby znak wiary znajdował się w przestrzeni publicznej – odpowiada ks. Michał Szawan, rzecznik diecezji sandomierskiej.
Komu przeszkadza krzyż?
Krzyż stanął na osiedlu Młodynie, w miejscu niezagospodarowanym, tuż przy niewielkim lasku. – Od kilkunastu lat trwały starania Kościoła sandomierskiego o przekazanie tego placu pod budowę nowej świątyni – mówi ksiądz Szawan. – W tym celu od 2001 roku wymieniana była owocna korespondencja z władzami miasta. Poprzedni prezydent Stalowej Woli wskazał właśnie ten plac pod budowę świątyni. W 2005 roku bp Andrzej Dzięga, ówczesny ordynariusz sandomierski, zwrócił się do prezydenta Szlęzaka z prośbą, by w planie zagospodarowania przestrzennego miasta znalazła się kontynuacja wpisu o przeznaczeniu działki na inwestycję sakralną. Jednak aż do dziś miejsce nie zostało objęte takim planem. Za to na początku lutego w lokalnej gazecie ukazała się informacja, że zamiast kościoła na tym terenie powstaną bloki. – To nie była prawda. Nie mamy w planach budowania niczego w tym miejscu – zaznacza prezydent Szlęzak. Dla niego ustawienie krzyża to tworzenie przez stronę kościelną faktów dokonanych.
Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Marian Pędlowski stwierdził, że sam fakt postawienia religijnego symbolu nie stanowi jeszcze samowoli budowlanej. Jego decyzja została podtrzymana przez Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego i do dziś jest prawomocna. Także członkowie Rady Miejskiej podkreślają, że krzyż usytuowany jest na skraju niezagospodarowanej działki w pobliżu drogi i swoją obecnością nie koliduje z otoczeniem ani swoją konstrukcją nie stanowi zagrożenia. Rada próbowała rozwiązać patową sytuację, podejmując w kwietniu uchwałę o przystąpieniu do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Otwarłaby ona możliwość przeznaczenia tego terenu pod budownictwo sakralne. Radni odnieśli się także pozytywnie do planów budowy kościoła na osiedlu Młodynie. Problem w tym, że prezydent nie zlecił przygotowania analizy zasadności wykonania planu, w związku z tym uchwała została uznana za nieważną przez sąd administracyjny. W tym czasie krzyż został sprofanowany, a postawiona przy nim tymczasowa kapliczka – spalona.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski