Ludzie są głodni świadectwa, nie przemówień – mówi o. Christophe Blin w rozmowie z Krzysztofem Błażycą
Krzysztof Błażyca: Skąd u nas dystans wobec darów Ducha Świętego?
O. Christophe Blin: – Myślę, że w Kościele zachodnim Duch Święty jest za mało znany i stąd nasza powściągliwość, a czasem i obawa. Bo kim właściwie jest Duch Święty? O Bogu Ojcu jakoś łatwiej się myśli. Do obrazów Jezusa też się przyzwyczailiśmy. A co to jest Duch Święty – gołębica, ogień, źródło wody...? W Kościele prawosławnym teologia Ducha Świętego jest bardziej rozwinięta. U nas jest ruch odnowy charyzmatycznej, lecz myślę, że tu obawy może budzić ekumeniczny charakter tego ruchu.
Czy dystans wobec Ducha Świętego nie bierze się też z lęku przed utratą niezależności – jeśli poddam się prowadzeniu przez Ducha Świętego, ograniczy to moją wolność?
– Ale to właśnie Duch Święty daje nam wolność! Uwalnia nas, byśmy nie byli związani rzeczami, które nas blokują na drodze do Boga. Wspólnota, duchowość, sposób życia nie są celem samym w sobie. Są nam dane jako środek na drodze do celu. Bliskie mi są słowa Ignacego Loyoli: „Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i jemu służył. Inne zaś rzeczy są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony...”. Naszym powołaniem jest być z Jezusem.
Kiedy po raz pierwszy doświadczyłeś w swym życiu działania Ducha Świętego?
– To było w Ars w 1984 r. Miałem 23 lata. Rodzice co prawda ochrzcili mnie, ale nic więcej. Chrześcijaństwem zafascynowało mnie pewne małżeństwo, które poznałem w Afryce. Mówili o swoim spotkaniu Jezusa. Początkowo nie chciałem ich słuchać, jednak zauważyłem, że ich świadectwo jest prawdziwe. Mieli w sobie radość, pokój, których mi brakowało. W ich domu czuć było obecność Ducha Świętego, choć wtedy tak bym tego nie nazwał. Po powrocie do Francji zacząłem uczestniczyć w życiu chrześcijan. Poszedłem na spotkanie zorganizowane przez Wspólnotę Błogosławieństw. Tam po raz pierwszy zetknąłem się z modlitwą w językach. Nie wiedziałem, co to jest, ale nie czułem się obco.
Też chciałeś się tak modlić?
– Modlitwa w językach to tylko jeden z darów Ducha Świętego, do tego ten „najmniejszy”, jak pisze św. Paweł. Pragnąłem darów Ducha Świętego, ale nie wiedziałem, jak je otrzymać. Czytałem teologów, studiowałem Biblię. Musiało minąć kilka miesięcy. W 1985 r. poznałem wspólnotę Chemin Neuf. Pojechałem na rekolekcje wspólnoty i tam po raz pierwszy doświadczyłem miłości Boga wobec mnie. Zacząłem też śpiewać w językach. Te dary były konsekwencją chrztu w Duchu Świętym, którego wtedy doświadczyłem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Krzysztof Błażyca