Przez wsie pod Strzelcami Opolskimi, gdzie stoją zabudowania „Barki”, co jakiś czas przechodzą tornada. Przez życie bezdomnych mieszkających w budynkach Stowarzyszenia Pomocy Wzajemnej też przeszło kiedyś jakieś tornado. Założyciel „Barki” ks. Józef Krawiec pomaga im się odbudować.
Na początku kroniki domu „Kaczorownia”, drugiego w kolejności, wzniesionego z ruin XIX-wiecznego folwarku w Warmątowicach, ktoś przykleił reprodukcję obrazu „Powrót syna marnotrawnego” Rembrandta. Obok widać zdjęcia mieszkańców. „Syn” Rembrandta mógłby mieć twarz każdego z nich, ale jej nie widać. Nie widać też ich historii, bo przestali je opowiadać i zapisywać. – Każdy przedstawiał swoją wersję na sprzedaż, chcieli pokazać się jako lepsi – opowiada ks. Krawiec. – Ich życie tu pisze nową opowieść. Rysiu pracuje w pralni: pierze, prasuje pościel dla 50 osób i szaty liturgiczne. Od przyjścia tutaj jest czysty jak jego pranie – nie pije, nie bierze narkotyków. Nie odstępuje go Sabcia. – To pies Rysia – wyjaśnia ks. Krawiec. – A pies w „Barce” to dar. Gdy człowiek się złości, nie może być zły jak pies. Patrzy na zwierzaka i musi się uspokoić. Na bardzo spokojnego wygląda Wacek – lider „Kaczorowni”. – Znakomita większość mieszkających tutaj szuka ciepła – mówi. Przez chwilę nie wiem, czy myśli o temperaturze wnętrza, czy o cieple duchowym. Ale zaraz wyjaśnia: – Wielu odchodzi latem. Wacek nie myśli o odejściu. – To miało tak być, że tu trafiłem – mówi, jakby wierzył w działanie Opatrzności. A wcześniej się zastrzegał: – Jestem wierzący, ale inaczej niż ks. Józef. Bóg stworzył świat i przestał się mieszać. Za wszystko na ziemi trzeba zapłacić samemu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych