80 lat temu Stolica Apostolska podpisała z Włochami traktat laterański, który dał początek Państwu i Miastu Watykańskiemu.
W ten sposób papiestwo ostatecznie odrzuciło historyczne dziedzictwo Państwa Kościelnego, które powstało w VIII w. z darowizny, jaką uczynił na rzecz papieża król Franków Pepin. Obszar darowizny, nazywany z czasem Patrymonium Sancti Petri, obejmował prowincję Lacjum oraz miasto Rzym i stale pozostawał we władaniu papieży. Z czasem powiększył się o nowe regiony, aż do chwili, kiedy znaczna część jego terytorium została wchłonięta przez powstałe w 1861 r. Królestwo Włoch. Wówczas we władaniu papieża pozostał tylko Rzym.
„Kwestia rzymska”
Losy papieskiego Rzymu zostały ostatecznie przesądzone, gdy opuścił go kontyngent wojsk francuskich, ewakuowany do kraju po klęsce Francji w wojnie z Prusami. Od 1861 r. to Francuzi gwarantowali papiestwu kontrolę nad Wiecznym Miastem. Panujący wówczas Pius IX (Giovanni Maria Mastai-Feretti) nie chciał ofiar, zwłaszcza że obrona miasta przed liczącymi blisko 60 tys. żołnierzy oddziałami sabaudczyków, jak nazywano wówczas królewskie wojska, reprezentujące dynastię sabaudzką, i tak nie miała szans powodzenia. Papież dysponował jedynie niewielkim oddziałem Gwardii Szwajcarskiej. Jej dowódca gen. Hermann Kanzler gotów był zresztą walczyć do ostatka. Otrzymał jednak rozkaz, aby trwać przy murach tylko do pierwszych starć. 20 września 1870 r. na rozkaz gen. Rafaele Cadorny 50 dział rozpoczęło ostrzał murów Rzymu, koncentrując ogień na bramie Piusa (Porta Pia). Gdy w murze powstały wyrwy, siły papieskie skapitulowały. Wojska królewskie zajęły całe miasto poza obszarem Miasta Leona (Cittá Leonina), a więc kompleksem pałaców, urzędów oraz ogrodów na terenie Watykanu, otoczonych potężnymi murami, wybudowanymi w IX w. przez papieża Leona.
Mieszkańcy Rzymu bez entuzjazmu przyjmowali „wyzwolicieli”. Zdawali sobie sprawę, że miasto raz na zawsze traci swój wyjątkowy status. Przestawało być centrum Kościoła, stawało się tylko stolicą Włoch. Kroplą przelewającą kielich papieskiej goryczy był gest Wiktora Emanuela II. Król zajął papieską rezydencję na Kwirynale. Okradziony, wydziedziczony i upokorzony Pius IX ekskomunikował króla i ogłosił się więźniem Watykanu. Do końca życia nie opuszczał obszaru zamkniętego murami Leona. Gdy umarł w lutym 1878 r., po najdłuższym w historii Kościoła, bo trwającym 32 lata, pontyfikacie, kazał się pochować w starożytnej bazylice San Lorenzo, nieopodal cmentarza Campo Verano, na drugim krańcu miasta.
W maju 1871 r. rząd włoski wydał tzw. ustawę gwarancyjną, która zapewniała papieżowi i Kurii Rzymskiej „całkowitą swobodę w wypełnianiu wszelkich czynności swego urzędu duchowego”, nie zawierała ona jednak żadnych postanowień na temat suwerenności terytorialnej. Ten jednostronny akt został przez papieża odrzucony. Tym bardziej że sytuacja religijna we Włoszech była napięta. Kolejne rządy, zdominowane przez środowiska masonerii, prowadziły brutalną politykę konfiskat majątków kościelnych, usunięto religię ze szkół publicznych i ograniczono prawo katolików do własnych organizacji. W tej sytuacji nie było mowy o żadnym porozumieniu z papieżem. „Kwestia rzymska”, czyli problem usankcjonowania zaboru papieskiego Rzymu i uregulowania statusu terytorialnego papieskich urzędów w Watykanie, położyła się cieniem na włoskiej i międzynarodowej polityce. Przez 59 lat kolejni papieże mieszkali w Watykanie, którego status prawny i terytorialny nie był zdefiniowany, choć rząd włoski na ogół przestrzegał jego neutralności.
Żmudne negocjacje
Ostateczne rozwiązanie „kwestii rzymskiej” nastąpiło w nowych realiach politycznych, kiedy we Włoszech władzę straciła liberalna demokracja, która okazała się niezdolna do kompromisu z Kościołem i papieżem. Do historycznego gestu dojrzewało także papiestwo. Kiedy 2 lutego 1922 r. nowy papież Pius XI (Achilles Ratti) niespodziewanie pojawił się w zewnętrznej loggi bazyliki watykańskiej, aby zwrócony w stronę miasta udzielić zebranym błogosławieństwa Urbi et Orbi, było to widocznym znakiem, że będzie szukał nowych rozwiązań dla Rzymu. Partnerem w tej rozgrywce miał być twórca włoskiego faszyzmu Benito Mussolini, jeden z najbardziej osobliwych despotów XX wieku. Kroniki filmowe utrwaliły jego naburmuszoną minę, śmieszne wodzowskie gesty, krzykliwy głos.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski