Komentatorzy uznali, że mianowanie proboszczów na określony czas będzie rewolucyjną zmianą w polskim Kościele. Czy na pewno?
Kadencyjność proboszczów. Ten temat zdominował medialne relacje z ostatnich obrad biskupów diecezjalnych i Rady Stałej Konferencji Episkopatu na Jasnej Górze, choć w oficjalnym komunikacie ze spotkania nie ma o tym ani słowa. Sprawa więc dla samych biskupów była raczej marginalna. Relacje niektórych dziennikarzy sugerowały, że nadchodzi wielka rewolucja w polskim Kościele. Stanisław Bubin napisał w „Dzienniku Zachodnim” (w wydaniu internetowym): „To potrzebna i z dawna oczekiwana propozycja. Dotąd bowiem urząd proboszcza można było sprawować do osiągnięcia wieku emerytalnego, co czasami prowadziło do patologii: traktowania parafii jak własnego, dochodowego folwarku, rozpasania seksualnego, a najczęściej do tak zażyłych, familiarnych układów, że posługa człowiekowi odchodziła na dalszy plan”. Czytając taki tekst, można odnieść wrażenie, że wśród starszych proboszczów panuje patologia, której kres położy wreszcie kadencyjność. Owszem, tu i ówdzie zdarzają się sytuacje nadużyć czy konfliktów. Dlaczego jednak kadencyjność ma być cudownym lekiem przeciw patologii? A mało to patologii wśród kadencyjnych urzędników państwowych, od najniższych do najwyższych szczebli?
Biskup i tak decyduje
Proboszczowie są współpracownikami biskupa w jego misji. Zawsze sprawują swój urząd z nadania i pod zwierzchnictwem biskupa diecezjalnego. To biskup diecezjalny mianuje proboszcza i według obowiązującego prawa kanonicznego może go z tego stanowiska w każdej chwili usunąć, jeśli uzna, że jego posługiwanie „na skutek jakiejś przyczyny, nawet bez poważnej winy, staje się szkodliwe lub nieskuteczne” (kan.1740). Ponadto biskup ma prawo w każdej chwili przenieść proboszcza z parafii, którą owocnie kierował, do innej parafii, „jeśli wymaga tego dobro dusz albo potrzeba lub pożytek Kościoła” (kan. 1748). Sposób postępowania szczegółowo opisuje Kodeks Prawa Kanonicznego w swoich dwóch ostatnich rozdziałach (kan.1740–1752). Obowiązujące prawo daje więc biskupom skuteczne instrumenty reagowania na trudne sytuacje. Ewentualna kadencyjność niewiele tu wniesie. Do omawianej kwestii odnosi się wprost jeden kościelny przepis: „Proboszcz winien cieszyć się stałością i dlatego ma być mianowany na czas nieokreślony. Na czas określony biskup diecezjalny może mianować tylko wtedy, gdy zezwala na to dekret Konferencji Episkopatu” (kan. 522).
Wprowadzenie takiego właśnie dekretu rozważają biskupi. Temat ma być dyskutowany przez rady kapłańskie w poszczególnych diecezjach oraz na zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu. Ewentualny dekret w tej sprawie musi być jeszcze przesłany do zatwierdzenia Stolicy Apostolskiej. Sprawa nie jest więc wcale przesądzona. Tym bardziej że kadencyjność proboszczów była już dyskutowana podczas II Polskiego Synodu Plenarnego (1991–1999). Nie podjęto wtedy żadnej decyzji. Jeśli teraz zapadnie, to i tak każdy biskup diecezjalny będzie mógł zawsze sam decydować w swojej diecezji, czy mianuje danego proboszcza na czas określony, czy nieokreślony. Kadencyjność może dotyczyć tylko proboszczów mianowanych po uchwaleniu nowego prawa. Żeby przekonać się, jakie są jej praktyczne efekty, trzeba poczekać jeszcze dobrych kilka lat, kiedy zakończą się pierwsze kadencje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz