25 lat temu Jan Paweł II przyjechał do rodaków, którym stan wojenny i delegalizacja „Solidarności” odebrały nadzieję. Przywiózł przesłanie odnowienia wiary, pokonania słabości i uwierzenia we własne siły na długiej drodze do wolności
Była to najtrudniejsza z papieskich pielgrzymek do ojczyzny. Miała się odbyć w sierpniu 1982 r. Jan Paweł II chciał uczestniczyć na Jasnej Górze w uroczystościach 600-lecia obecności obrazu Matki Boskiej Często-chowskiej na polskiej ziemi. Wprowadzenie stanu wojennego uniemożliwiło realizację tych planów. Do rozmów w tej sprawie powrócono wiosną 1983 r.
Kłopoty z Wałęsą
W marcu 1983 r. zapadły decyzje, że pielgrzymka odbędzie się od 16 do 23 czerwca, a Papież poza Warszawą i Jasną Górą odwiedzi Niepokalanów, Katowice, Górę św. Anny, Wrocław, Poznań, Kraków, Nową Hutę i Mistrzejowice. Wiadomo, że Jan Paweł II chciał także pojechać na Wybrzeże. O Gdańsku władza nie chciała słyszeć, odrzucono także propozycję Szczecina. Czynnikom rządowym zależało jednak, aby Jan Paweł II znalazł się w którymś z miast na ziemiach zachodnich, co także było postulatem strony kościelnej. Dlatego w programie wizyty znalazły się również Wrocław i Góra św. Anny.
Od początku władze chciały wymusić na stronie kościelnej, że jako organizator będzie pacyfikowała wszelkie formy wsparcia dla zdelegalizowanej „Solidarności”. Zarówno przedstawiciele Kościoła, jak i dyplomacji watykańskiej stanowczo odrzucili te żądania, ograniczając się do zapewnienia, że kościelne siły porządkowe zapewnią ład i porządek w miejscu spotkań z Ojcem Świętym. Kwestią wyjątkowo trudną było przygotowanie spotkania Jana Pawła II z Lechem Wałęsą. W rozmowie z o. Roberto Tuccim SJ, dyrektorem Radia Watykańskiego, a zarazem organizatorem papieskich pielgrzymek, poirytowany minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak pytał, dlaczego Papież pragnie się spotkać z człowiekiem, który nikogo w tym kraju nie reprezentuje. Sprawa wróciła także w czasie ważnej wizyty w Polsce abp. Achille Silvestriniego, sekretarza Rady do Spraw Publicznych Kościoła. Został przyjęty m.in. przez premiera Wojciecha Jaruzelskiego, który wiele mówił na temat zewnętrznych zagrożeń dla papieskiej wizyty, podkreślając, z jaką uwagą będzie obserwowana przez Moskwę i inne „bratnie” stolice. Rozmowa zeszła także na sprawę stanu wojennego. Jaruzelski powtórzył tezę, że stan wojenny uratował państwo, „będące najwyższym dobrem narodu”.
Abp Silvestrini replikował, że warto jedynie ratować „państwo godne człowieka” i nie kosztem fundamentalnych zasad. Jaruzelski nie krył także niezadowolenia z planów spotkania Papieża z Wałęsą. Watykańskiemu dyplomacie wręczono spreparowaną na tę okoliczność dokumentację na temat przywódcy „Solidarności”, m.in. protokół z tzw. rozmowy Wałęsy z bratem, która była także emitowana w publicznej telewizji. Generał oświadczył wręcz, że Wałęsa w 1981 r. przygotowywał zamach na państwo. „Papież ma się spotkać z zamachowcem” – powiedział twardo. Abp Silvestrini wiedział jednak, że w tej sprawie nie może być żadnych ustępstw. Próbował więc napiętą sytuację rozładować uwagą, że „Papież nie wskrzesi »Solidarności« przez to, że przyjmuje Wałęsę”. W końcu stanęło na tym, że w czasie prywatnym Jan Paweł II spotka się z Wałęsą w schronisku w Dolinie Chochołowskiej. Władze do końca jednak nie ustępowały i tuż przed rozpoczęciem wizyty min. Kiszczak, wykazując się sporą wiedzą krajoznawczą, sugerował o. Tucciemu zmianę papieskiej marszruty, tak aby dostojny gość, spacerując po Dolinie Chochołowskiej, jednak ominął schronisko i poszedł na Przełęcz Iwaniacką, skąd „rozciąga się dobry widok na Tatry”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski